wtorek, 4 kwietnia 2017

"More Than Meets the Eye, Część 3" - fragment III

Kolejna porcja opowiadania, w której akcja zdecydowanie nabiera tempa :) Enjoy!

MORE THAN MEETS THE EYE, CZĘŚĆ 3 (fragment III)

W samym centrum ukrytej bazy wojskowej rozgrywała się niezwykła scena - osiem wielkich robotów o różnorakich kolorach stało w kręgu, górując nad dwiema drobnymi postaciami, wciąż oniemiałymi z wrażenia i wpatrującymi się w nie jak w przybyszów z kosmosu. Przybyszów, którymi w istocie byli.
- Więc jeśli Decepticony dowiedzą się, że mieliśmy z wami kontakt - zagadnął Jack - to nas też będą ścigać?
- Decepticony nie cofną się przed niczym, by dopiąć swego - odpowiedział Optimus - I dlatego wątpię, by dybały na wasze życie tylko z powodu czystej żądzy mordu. Bardziej prawdopodobne jest to, że będą was chciały wykorzystać do dyktowania nam warunków i w rezultacie zdobycia nad nami przewagi.
- Ale czy to nie oznacza, że poprzez nas mogą namierzyć waszą bazę? - zapytała Carly.
- Jej ściany są nieprzepuszczalne dla wszelkich fal radiowych - odparł Wheeljack, po czym odwrócił się do monitora stojącego tuż nad panelem z przełącznikami i dotknął jednego z wirtualnych przycisków. Chwilę później na ekranie pojawiła się miniaturka zbocza, otoczonego przez wielką półkulę, przywodzącą na myśl pole siłowe.
 - Ponadto - ciągnął biały Autobot - w promieniu kilku kilometrów porozstawiane są dodatkowe przekaźniki, tworzące wokół naszej kryjówki coś w rodzaju kuli, przez którą nie przedrze się żaden sygnał z zewnątrz. Wystarczy, że znajdziecie się w jej zasięgu, a nikt was nie namierzy.
Komputer zdawał się rozumieć, co mówi robot, gdyż pokazywał dokładnie to, co tamten mówił - wcześniejszy obraz zbocza obrócił się w pionie i przybliżył jakiś punkt poza kulą. W punkcie tym znajdował się samochód, który, gdy znalazł się w jej obrębie, zamigał i zniknął.
- Będziecie bezpieczni tak długo, jak długo będzie podniesiona tarcza antyradarowa - skonstatował Ironhide.
- I miejmy nadzieję, że nikt nie znajdzie sposobu, by się przez nią przebić - dodał Optimus wstając.
Nastolatkowie dopiero teraz zauważyli, że kończyny giganta i niewielki fragment jego klatki piersiowej są pokryte wymalowanymi płomieniami. Przez następną dłuższą chwilę wszyscy stali w milczeniu.
- Więc.. - odezwała się wreszcie Carly, zamyślając na moment - Co teraz?
- Teraz pozostaje nam tylko mieć się na baczności - odparł Optimus - Życie waszej dwójki jest w niebezpieczeństwie i nie możemy dopuścić, by Decepticony was namierzyły... Inaczej całą Ziemię dosięgnie gniew Megatrona.
- Kogo? - zapytali jednocześnie Jack i Carly.
Zanim ktokolwiek zdążył im na to pytanie odpowiedzieć, w bazie rozległ się odgłos przypominający pikanie.
- Optimusie! - zawołał Wheeljack.
Wszyscy zwrócili się w stronę wielkiego panelu z przełącznikami, przy którym stał biały robot.
- Ziemskie satelity odczytują... bardzo dziwny sygnał - oznajmił po chwili ze zdziwieniem, po czym odwrócił się z pytającą miną do lidera, najwidoczniej nie wiedząc, co się dzieje.
Zaciekawiony Optimus podszedł nieco bliżej. Wheeljack znów zerknął na monitor.
- Ten sygnał jest.. - Autobot z grzebieniem przymrużył oczy, chcąc jakby lepiej przyjrzeć się danym, które dopiero co wyświetliły się na ekranie - Cybertrońskiego pochodzenia!
Z pełną zaskoczenia miną wyprostował się. Twarze reszty Autobotów wyrażały w większości ogromne zdumienie, przechodzące, zdawało się, w coś w rodzaju przerażenia. Optimus zmarszczył niewielkie płytki nad oczami, będące zapewne swego rodzaju brwiami, nastolatkowie zaś byli zupełnie zdezorientowani. Po krótkim milczeniu Wheeljack z powrotem zaczął odczytywać dane.
- Ciekawe.. Nie przypomina on żadnego komunikatu, który mógłby wysłać jakikolwiek Autobot..
- Co oznacza, że pochodzi od.. - zaczął Jetfire.
- Statku Decepticonów! - oznajmił z trwogą Jazz.

                                                           ***
Na orbicie Ziemi dało się wyczuć ruch. Osobliwe drgania rozchodziły się wśród czarnej materii i zdawały się dosięgać również satelity okrążające planetę. Nagle nastąpił potężny błysk, któremu towarzyszył dźwięk przypominający wybuch. Wywołał on falę uderzeniową tak potężną, że odepchnęła ona przekaźnik znajdujący się nieopodal. W ciągu następnych kilku sekund rozeszła się. Już po chwili wszystko ucichło, zaś w miejscu, gdzie dopiero miał miejsce wybuch, pojawił się olbrzymi, ciemnofioletowy statek, wyglądający tak upiornie, iż przywodził na myśl zwiastun samej wręcz śmierci. Samoistnie zaczął sunąć ku Ziemi, zbliżając się do niej powoli, niczym łowca do ofiary.

                                                           ***
W sali tronowej panował chaos. Powierzchnia podestu, na którym stał tron, przedzielona była w pół potężnym pęknięciem. Ekrany komputerów migotały, a co pewien czas z ich niższych części sypały się iskry. Jedynym, co zdawało się ani trochę nie ucierpieć, były istoty przebywające w sali - Decepticony. Choć nie odniosły one żadnych ran w wyniku teleportacji, musiały się schylić, by nie stracić równowagi.
- Ehh - sapnął Sideways, podnosząc się - Ostrzegałem, że to nie jest najlepszy pomysł.
- Nie ma znaczenia, jakich uszkodzeń doznał nasz statek - zaczął Megatron, także podnosząc się i dumnie prostując - skoro mamy pod ręką całą planetę energonu. Soundwave!
Na dźwięk swojego imienia trzeci z obecnych na mostku Decepticonów podniósł się, jednocześnie odwracając ku swojemu władcy.
- Tak, mój Panie?
- Zlokalizuj największe źródło energonu na tej planecie. A potem - dodał Megatron, złowrogo spoglądając na podwładnego - namierz Autoboty.
Soundwave doskonale wiedział co robić. Kiwnął głową na znak, że zrozumiał, po czym odwrócił się w stronę schodów i przemienił w pojazd przypominający miniaturowy statek kosmiczny. Następnie wzleciał ku sklepieniu sali, w którym powstał niewielki, okrągły otwór. Gdy Decepticon wyleciał przez niego natychmiast się zatrzasnął. Robot wzniósł się nieco ponad statek, a gdy już znalazł się na dosyć sporej wysokości, rozłożył w obiekt przypominający satelitę. Na jego spodniej stronie uformowała się struktura w kształcie niedużego działa, z której wystrzeliło kilkanaście maleńkich rakiet. Każda z nich poleciała w zupełnie innym, zdawałoby się, wyznaczonym kierunku. Ostatnia wypuszczona przez Soundwave'a co pewien czas zmieniała kurs, jakby została zaprogramowana, by dolecieć do jednego, konkretnego celu. W istocie, na tym polegało jej zadanie - gdy tylko była już w obrębie odrobinę uszkodzonego przez wybuch satelity, instynktownie znalazła najdogodniejszy do podczepienia się punkt. Po chwili jej korpus rozwarł się, odsłaniając delikatne wnętrze, wypełnione mnóstwem malutkich kabli, przez które w ciągu ułamku sekundy zaczęły przepływać na zewnątrz niebieskie impulsy. Podobnie było z kolejnymi rakietami. Minęło kilka minut, nim wszystkie z nich dotarły na swoje miejsce. Wówczas Soundwave jęknął, jakby robił coś, co kosztuje go naprawdę wiele wysiłku. Tymczasem w sali tronowej Sideways przetransformował swoją rękę i wyciągnął przedmiot w kształcie niewielkiego chipa. Podłączył go do największego z komputerów, który, choć wciąż był naprawiany przez dwóch żołnierzy, nie odmówił posłuszeństwa - już w parę sekund później na jego ekranie zacząć formować się obraz o kształcie kuli, a tuż po chwili pojawiło się na niej siedem wielkich struktur, przywodzących na myśl płyty.
- Taak - powiedział zimnym, lecz triumfalnym tonem Megatron, który podszedł nieco bliżej monitora - A oto i pełny obraz Ziemi. Teraz odnalezienie naszego celu jest tylko kwestią czasu.
Nagle otworzył się jakiś właz, będący po przeciwnej stronie platformy - to Starscream wszedł do sali, ze splecionymi za plecami rękoma i z charakterystycznym, pogardliwym grymasem na twarzy.
- A więc zdecydowałeś się nas przenieść na tą planetę... - zagadnął z równie pogardliwym tonem.
- Tak, Starscream - odparł przywódca Decepticonów, błyskawicznie odwracając się do zastępcy - I dobrze zrobiłem. Być może zasoby tej planety odpłacą nam po tysiąckroć za ten jeden niewielki wyczyn.
Starscream parsknął, wciąż poddając w wątpliwość słuszność decyzji swojego pana. Nagle ekran największego z komputerów zamigotał. Na podobiźnie Ziemi pojawił się mały, niebieski punkt, migocący i wysyłający delikatne, szybko znikające fale.
- Widzisz? - powiedział ze zwycięskim uśmiechem Megatron, wykonując specifyczny gest w kierunku monitora.
Jego zastępca wyprostował się i zamyślił. Lider Decepticonów zaś zwrócił twarz ku ekranowi i w skupieniu wpatrzył się w niego.
- Jeszcze tylko parę nanocykli i nareszcie dowiemy się, gdzie rezydują nasi wrogowie.
Nagle na monitorze pojawił się ciąg czerwonych znaków, przypominających zmodyfikowane, chińskie litery.
- CO?! - ryknął Megatron - Nie możesz zlokalizować Autobotów?! Na pewno muszą być gdzieś na tej planecie! Wysil wszystkie swoje sensory!
Tuż po wypowiedzeniu tych słów napis zniknął, a podobizna Ziemi zaczęła się szybko obracać. Megatron stał nieco zgarbiony przy komputerze i patrzył w niego ze wściekłą miną.
- Muszę Ci przyznać, Panie - zaczął nagle Starscream głosem pełnym uznania - że jesteś niezwykle wytrwały. Pomimo tylu sprzeciwów i tak postanowiłeś działać według swojego planu...
- Wytrwałość to podstawa sukcesu, Starscream - odpowiedział Megatron, nieco się uspokajając - Wcześniej nam jej brakowało - dlatego nie wygraliśmy wojny, a zamiast władać Cybertronem musieliśmy przemierzać kosmos w poszukiwaniu najmniejszych choćby źródeł energonu. Tym razem nie popełnimy tego błędu!
Po kilku chwilach na ekranie komputera znów pojawił się dziwny, czerwony napis.
- Na Primusa! W takim razie będziemy tam musieli kogoś posłać!
- Oto i jestem! - powiedział ni stąd, ni z owąd jakiś głos.
Megatron i Starscream odwrócili się. Za ich plecami wisiał w powietrzu robot przypominający orła. Już po chwili poszybował ku Megatronowi, a gdy już do niego doleciał, przywódca Decepticonów wyprostował rękę, na której mechaniczny ptak wylądował.
- Ahh, Laserbeak - powiedział jakby z ulgą Decepticon w diademie.
- Zawsze przybywam, gdy jestem potrzebny, Panie - odparł skrzeczącym i nieco chrapliwym głosem orłopodobny robot. W istocie, każdym skrawkiem ciała przywodził na myśl tego ptaka - jego głowa, skrzydła i nogi miały kształt niemal identyczny jak u ziemskich orłów, ponadto cały był pokryty czymś, co przypominało szare pióra. Skrzydła składały się z krwisto-czerwonych lotek, zaś kończyny dolne wieńczyły wielkie, czarne szpony. Tym, czym nie przypominał ptaków, był długi, mechaniczny ogon, zakończony podtrójnym kolcem w kształcie wideł, a także spora, zdawałoby się pozornie tylko nieużyteczna szyja.
- Doskonale. Za chwilę wyruszysz na Ziemię i osobiście poszukasz jakichkolwiek śladów Autobotów.
- Do usług, mój Najwspanialszy - odparł Laserbeak, kłaniając się i wykonując specyficzny gest skrzydłem.
Megatron delikatnie trzepnął ręką, zaś ptakopodobny Decepticon wzniósł się, a następnie usadowił na górnej krawędzi największego monitora. Tymczasem przywódca obrócił się, splótł ręce za plecami i zaczął iść w stronę tronu.
- Musimy działać szybko, by uniknąć jakiegokolwiek wykrycia. Trzeba będzie podnieść osłonę elektromagnetyczną. Starscream! - dodał nagle, odwracając się do zastępcy.
- Tak, Panie?
- Przygotuj żołnierzy. Niewykluczone, że będziemy musieli użyć siły, by przejąć to źródło - szczególnie, jeśli Autoboty także będą chciały na nim położyć swoje łapska.
- Jest jeszcze jeden problem.. - powiedział nagle do tej pory milczący Sideways.
- Co znowu? - zdenerwował się Megatron.
- Chodzi o ludzi - odparł szary Decepticon - Jak zapewne wiesz, Panie, tą planetę zamieszkują niewielkie, organiczne istoty, które..
- I co z tego? Nie stanowią dla nas zagrożenia. A jeśli będą stawiać opór, zniszczymy je!
- Weź jednak pod uwagę, Mistrzu - kontynuował Sideways z tonem, jakby próbował wytłumaczyć Megatronowi coś, czego ten ani trochę nie rozumie - że jest ich bardzo, naprawdę bardzo dużo... jak cybertrońskich insektów. I tak samo jak one w grupie mogą być bardzo... szkodliwe.
Megatron zastanowił się przez chwilę. Następnie odwrócił się do podwładnego i rzekł:
- A więc dobrze. Podejmiemy odpowiednie środki. Ludzie na razie mogą nie mieć świadomości, że istniejemy - nawet się nie obejrzą, jak już będziemy ich panami.
Wódz Decepticonów uśmiechnął się złowieszczo.
                                                             
                                                              ***
- To niemożliwe! - powiedział z niedowierzaniem Ironhide.
A jednak na ekranie monitora, na którym widniał kształt przypominający Ziemię, pojawiła się niewielka miniaturka statku Decepticonów, z każdą sekundą coraz bardziej przybliżająca się do planety.
- Świetnie - odparł z ironią Jazz - Teraz jeszcze to.
- Ale dlaczego? - zapytał Skyhammer.
- Najwyraźniej nasze obawy okazują się słuszne - odpowiedział Optimus - Decepticony rzeczywiście miały jakiś cel w regularnym odwiedzaniu Ziemi.
- Ale chyba nie chodzi im.. o nas? - zająkał się Jazz.
- Nie wykryłyby nas z takiej odległości - uspokoił go Optimus - Poza tym mało prawdopodobne, by przemierzyły taką odległość tylko po to, by nas zniszczyć. Z kolei jeśli nas nie wykryły, a mimo to chcą wylądować na Ziemi, oznacza to, że musi być tutaj coś jeszcze, co mogłoby je interesować.
- Niby co takiego? - zapytał ironicznie, lecz z odrobiną paniki w głosie Wheeljack - Od dawna wiemy, że Ziemia nie ma nic do zaoferowania dla jakichkolwiek mieszkańców Cybertronu, a już na pewno nie Decepticonów.
Optimus spojrzał się na niego poważnie.
- Widocznie myliliśmy się - odparł dziwnie tajemniczym tonem, po czym zwrócił się do wszystkich Autobotów - Jeśli Decepticony po przebyciu tak wielu lat świetlnych są gotowe ryzykować starcie z wrogiem, musiały tu przybyć za czymś niezwykle ważnym. Musimy szybko działać i dowiedzieć się, o co im tak naprawdę chodzi.
- Nie powinno być problemów z ich wykryciem - dodał Ironhide - Nie są jeszcze przystosowane do warunków panujących na tej skale.
- I tu cię zaskoczę - powiedział nagle Wheeljack - Sygnał Decepticonów zanika..
Na tę wiadomość wszyscy podeszli jeszcze bliżej komputera, przy którym stał biały Autobot. W istocie, miniaturka statku Decepticonów migała, jakby sygnał, który wysyła, stawał się coraz mniej wyraźny. Kilka chwil później czas, w jakim następowało mignięcie, wydłużył się, a każde następne było coraz wolniejsze. Wreszcie nastąpiło bardzo długie mignięcie, po którym..
- Zniknął! - zauważył z trwogą Wheeljack.
- Co? - niedowierzał Ironhide - Przecież nie mógł rozpłynąć się w powietrzu!
- W kosmosie nie ma powietrza! - zauważył Jazz.
Ironhide spojrzał na niego z zażenowaniem.
- Namierz jego ostatnie współrzędne - wydał polecenie Optimus.
Wheeljack nacisnął trzy wirtualne przyciski na ekranie komputera, po czym na podobiźnie Ziemi pojawił się niewielki, zielony punkt, który komputer zaczął przybliżać. Po kilku sekundach zatrzymał się, a Autobot zaczął mówić:
- Z danych wynika, że statek ostatnio wykryto... Nad Andami w Ameryce Południowej.
- A więc tam kierują się Decepticony.. - stwierdził Jazz.
- Nie możemy dłużej zwlekać - oznajmił Optimus - Czegokolwiek szukają Decepticony, nie może to wpaść w ich ręce. Wheeljack, nanieś dane na mapę Mostu Ziemskiego i aktywuj go..
- Przepraszam! - odezwał się nagle jakiś głos.
Optimus spojrzał w dół. Tuż pod nim stali nastolatkowie - Jack i Carly. Odkąd tylko pojawiła się wieść o Decepticonach na Ziemi, nie odzywali się oni praktycznie w ogóle, nie wiedząc kompletnie, co się dzieje. Wciąż będąc w swego rodzaju szoku, nie wtrącali się do rozmowy wielkich robotów, przez co te niemal o nich zapomniały. Gdy tylko jednak nadarzyła się okazja, postanowili przypomnieć Autobotom o swojej obecności.
- A co z nami? - zapytał Jack.
Optimus zamyślił się na chwilę.
- Wasza dwójka będzie na razie musiała zostać w bazie - powiedział w końcu - Dopóki sytuacja się nie uspokoi, nasza kryjówka będzie dla was najbezpieczniejszym miejscem.
- Optimusie - wtrąciła Arcee - Nie chcę być złośliwa, ale.. Oni nie będą bezpieczni, jeśli mają się nam plątać pod nogami.
- W takim razie - odparł Optimus, schylając się - zapewnimy im o wiele lepszy widok z góry.
Zniżył się ku nastolatkom i wyciągnął ku nim ogromną dłoń. Jack i Carly szybko spojrzeli po sobie, po czym postąpili kilka kroków w przód. Gdy już znaleźli się na dłoni olbrzyma, ten podniósł się, jednocześnie unosząc nastolatków, a następnie postawił na czymś w rodzaju podestu, łączącego wszystkie komputery w centralnej części hallu. Był on tak skonstruowany, że człowiek mógł poruszać się po nim bez żadnego problemu - wzdłuż jego krańców rozstawiono żółtą barierkę, by zmniejszyć ryzyko upadku z platformy.
Gdy tylko nastolatkowie zeskoczyli z dłoni Optimusa i poczuli pod sobą pewny grunt, otrząsnęli się z wrażenia. Przebywanie na takiej wysokości i w dodatku na niestabilnym podłożu wywołało u nich wiele emocji jednocześnie - nie wszystkie mogliby zaliczyć do tych pozytywnych.
- Tutaj będziecie bezpieczni - stwierdził pogodnym tonem Optimus.
- Optimusie, Most Ziemski jest gotowy - oznajmił Wheeljack, po czym pociągnął za jeden z przełączników.
Nagle z tunelu, z którego wcześniej wyszedł przywódca Autobotów, doszedł wszystkich dźwięk, przypominający charakterystyczny odgłos wystrzału broni laserowej połączony ze stłumionym chlupnięciem. Jak na komendę wszystkie Autoboty odwróciły się w jego stronę. Tunel nie był zbyt długi i nawet nastolatkowie widzieli jego koniec, na którym chwilę później rozbłysło zielone światło. Bardzo szybko rozeszło się ono po jego ściankach, a w miejscu, gdzie pojawiło się na początku, powstało coś w rodzaju portalu.
- A to do czego? - zapytał Jack ze zniecierpliwieniem, przytłoczony już i tak wystarczającą ilością wrażeń jak na jeden dzień.
- To nasz środek transportu - odrzekł Optimus, odwracając się do chłopaka - Oprócz trybów alternatywnych mamy do dyspozycji także Most Ziemski, którego używamy przeważnie wtedy, gdy musimy się szybko dostać do miejsc znacznie oddalonych od naszej kryjówki.
- Nawet na inny kontynent?! - zapytała zaskoczona Carly.
- Most Lądowy pozwala nam dostać się w krótkim czasie w dowolny obszar na planecie - wyjaśnił Wheeljack - Dzięki temu możemy znaleźć się na miejscu wydarzeń tak szybko jak trzeba.
- Wow.. - westchnęli nastolatkowie, po czym spojrzeli po sobie z uśmiechem pełnym niedowierzania.
- Autoboty - zwrócił się nagle Optimus do towarzyszy - Nadszedł czas. Musimy znaleźć Decepticony, zanim one znajdą to, po co przybyły. Transformacja i jazda!
Na to polecenie wszystkie Autoboty poza Wheeljackiem zaczęły się przemieniać. Wyglądało to niesamowicie - siedem wielkich robotów zaczęło zmieniać swój kształt, tysiące mechanicznych części zmieniało swoje położenie, czemu towarzyszyło wiele osobliwych dźwięków, a wszystko trwało zaledwie parę sekund. Nagle przed nastolatkami pojawiło się siedem niezwykłych pojazdów - niebiesko-czerwona ciężarówka, czarny samochód terenowy, dwa sportowe auta, motocykl, samolot i dość dziwny helikopter. Jack i Carly oniemieli z wrażenia - był to widok zapierający wręcz dech w piersiach. Tuż po zakończeniu transformacji ciężarówka, w którą przemienił się Optimus, ruszyła w głąb Mostu Ziemskiego, a w ślad za nią pojechała cała reszta. Jedynie Jetfire i Skyhammer, mający za tryb alternatywny latające pojazdy, nie wystartowali od razu. Dopiero, gdy pozostałe Autoboty wjechały do tunelu, samolot, będący przemienionym Jetfirem, uruchomił silniki, a następnie uniósł się odrobinę i wleciał w portal. Za chwilę Skyhammer w formie helikoptera włączył wirniki i wzniósł się na kilka metrów, po czym poszybował w stronę Mostu. Gdy zniknął z oczu Jacka i Carly, chłopak zapytał nadal stojącego przy panelu z przełącznikami Wheeljacka:
- A ty?
- Ja? Ja tu zostaję - odparł biały Autobot - Jestem wsparciem technicznym dla całej drużyny - rzadko jadę z nimi na misje, przeważnie siedzę tutaj i działam, kiedy mnie potrzebują. Z resztą mnie to pasuje - nie bardzo przepadam za.. pracą w terenie.
Jack zamyślił się na chwilę.
- Mówisz, że Most Ziemski może przenieść w dowolne miejsce na świecie? - zapytała nagle Carly.
- Tak - odpowiedział beznamiętnie Wheeljack - W dodatku nigdy nas nie zawiódł.
Jack nagle rozpromienił się.
- Czekaj, czekaj.. Więc mógłby mnie przenieść nawet do Barcelony? Do miasta, gdzie mieszka moja ulubiona drużyna piłkarska? - pytał podekscytowany, kierując się ku niewielkim schodom, łączącym platformę z niższą częścią bazy.
- E-e-e - zaskrzeczał Autobot i pokiwał przecząco palcem, a Jack natychmiast się zatrzymał - Most nie służy do spełniania zachcianek. Szczególnie nie w takiej sytuacji.
Wheeljack odwrócił się do panelu, a następnie podniósł jeden z przełączników, wyłączając Most Ziemski. Słowa robota ostudziły zapał chłopaka, który wpatrzył się w ziemię. Tymczasem Carly podeszła do niego, a gdy ten zwrócił na nią swój wzrok, dziewczyna spojrzała na Jacka z politowaniem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz