MORE THAN MEETS THE EYE, CZĘŚĆ 1 (fragment II)
Samochód
nagle uruchomił się, po czym gwałtownie wykręcił i ruszył przed
siebie.
Tymczasem
srebrny pojazd, po wycofaniu się na bezpieczną odległość, także
miał ruszyć, gdy nagle drzwi domu, pod którym się znajdował,
otwarły się.
-
...i zostaw mi na wieczór tę mrożoną pizzę, zapraszam dzisiaj
kumpli z mojej starej szkoły! - powiedział wychodzący zza drzwi
czarnowłosy nastoletni chłopiec, ubrany w jasnobrązową bluzę z
kapturem i jeansowe spodnie. - O, i nie zapomnij odebrać mi tych
nowych butów z Lacosty, z miesiąc na nie czekałem! Miłego dnia
mamo!
-
Szlag! - zaklnął głos w aucie, które w tym samym momencie się
zatrzymało i zgasiło silnik.
Chłopiec
zamknął drzwi od domu i odwrócił się, gdy nagle zamarł z
wrażenia. Przed jego domem stał srebrny sportowy samochód,
błyszczący się w świetle słońca niczym wypolerowany diament.
-
Rany.. - westchnął chłopiec, po czym podbiegł, niemal
podskakując, do furtki. Gdy przez nią przeszedł stanął na chwilę
w miejscu, nie mogąc nacieszyć oczu cudownym widokiem. Przed nim
stał samochód jego marzeń.
-
Pontiac Solstice.. - powiedział z entuzjazmem w głosie chłopiec,
powoli okrążając auto i jeżdząc ręką po kolejnych częściach
pojazdu - masce, lusterku, drzwiach... - Gdzieś ty był przez cały
ten czas?
Lewe
lusterko pojazdu lekko się przekrzywiło, a wówczas w jego obrębie
pojawił się szary samochód, powoli wynurzający się zza rogu.
-
Szybciej! - głos z wnętrza pojazdu ponaglał szeptem chłopaka,
choć dobrze wiedział, że ten go nie usłyszy.
Chłopiec
podziwiał koła samochodu, zastanawiając się, kto mógł tutaj
zostawić pojazd. Wstał, po czym przeszedł do lustrowania spoilera
auta, wciąż nie mogąc nacieszyć się jego kształtami.
-
Może kiedyś cię będę miał - powiedział po chwili z
powątpiewaniem w głosie, a następnie zamknął furtkę. Odwrócił
się i zaczął iść przed siebie, gdy nagle pojawiła się przed
nim dziewczyna we włosach koloru blond.
-
Hej! - zagadnęła z uśmiechem.
-
O, cześć, Carly... - odpowiedział z zaskoczeniem w głosie
chłopak. Zaskoczyła go nie tylko obecność dziewczyny - oniemiła
go również jej uroda. Choć dziewczynę znał od dłuższego czasu,
nigdy nie wydała mu się tak ładna, jak teraz - delikatnej twarzy o
gładkich rysach towarzyszyła kaskada falowanych włosów i
niebieskie, pełne uroku oczy. Dziewczyna miała również piękną
figurę, którą podkreślały obcisłe jeansy i cienka biała
bluzka. Nałożona była na nią kremowa, skórzana kurtka, którą
dziewczyna miała rozpiętą. - Co tu robisz? - zapytał, wciąż
oniemiały.
-
Wiesz, ostatnio moja babcia nie najlepiej się czuje, więc co jakiś
czas do niej zaglądam.. A musiałam iść rano, bo później nie
będę miała kiedy. A ty czemu wstałeś tak wcześnie?
-
Umówiłem się z kumplem do kina... - powiedział, wciąż
zachwycając się urodą dziewczyny. Kiedy jednak udało mu się na
chwilę oderwać od niej oczy, przyszła mu do głowy myśl, że być
może to jedyna szansa, by zrobić odważny krok - dziewczyna zawsze
go kręciła, jednak nigdy nie był w stanie dłużej z nią
porozmawiać. Postanowił zatem wykorzystać nadarzającą mu się
właśnie okazję. - Ale jak chcesz, mogę cię odprowadzić. Mam
jeszcze dużo czasu.
-
Miły jesteś - powiedziała Carly z uśmiechem. - Na co dokładnie
idziesz?
-
Kojarzysz może taki film akcji...
Oboje
zaczęli iść w stronę uliczki na prawo, znajdującej się za
kilkoma pobliskimi domami, rozmawiając i uśmiechając się do
siebie.
-
Zabawa się rozkręca! - oznajmił głos w szarym samochodzie, gdy
para skręciła w ową uliczkę. Po chwili pojazd gwałtownie się
włączył i wystartował w ich stronę.
-
O nie, nawet o tym nie myśl! - powiedział głos w Pontiacu, który
natychmiast się właczył i wykręcił w stronę szarego samochodu,
następnie ruszając z taką predkością, jak on.
W
tym samym czasie chłopak i dziewczyna obejrzeli się za siebie i
zauważyli pędzące na nich auto, po czym krzyknęli i zaczęli biec
wzdłuż ulicy, zbiegając nieco na prawo. Po chwili zza rogu wypadł
srebrny samochód, który, mając w odległości kilkudziesięciu
metrów przed sobą pojazd, mogący zagrozić ludziom, przyspieszył,
niczym gepard ścigający młodą gazelę. Szary samochód był już
tylko dwa metry od uciekających nastolatków, gdy nagle spoiler
srebrnego auta rozłożył się. Wynurzyło się z niego działko z
niewielką lufą, które ustawiło się w stronę szarego pojazdu.
Następnie wystrzelił z niej niebieskawy promień, trafiając auto z
naprzeciwka w sam środek jego tylnej części. Głos wewnątrz
samochodu zawył boleśnie, następnie pojazd zakręcił się
kilkakrotnie wokół własnej osi, jednocześnie zjeżdżając na
lewo i uderzył bokiem w lampę uliczną, przekrzywiając ją.
Nastolatkowie zatrzymali się, po czym spojrzeli po siebie, nie
wiedząc, co dokładnie się dzieje. Nagle srebrny samochód
podjechał do nich, gwałtownie się zatrzymując. Jego drzwi
niespodziewanie otworzyły się. W środku para nie dostrzegła
nikogo, a mimo to gdzieś z wnętrza pojazdu dobiegł ją nastoletni
głos.
-
Wsiadajcie!
-
KTO TO POWIEDZIAŁ?! - krzyknęli w tym samym czasie przerażeni
nastolatkowie.
W
chwilę po zadaniu tego pytania szary samochód włączył się, po
czym odjechał nieco do tyłu, odsłaniając spore wgniecenie w
lewych drzwiach.
-
Nie ma czasu! Wsiadajcie! - ponaglał głos dobiegający z wnętrza
Pontiaca.
Nastolatkowie
spojrzeli na szare auto, które w tej chwili było już zwrócone w
ich stronę, następnie po sobie z zakłopotaniem, aż wreszcie bez
słowa wsiedli do srebrnego auta, a to niemal natychmiast
wystartowało.
-
Zapłacisz za to, żółtodziobie! - wykrzyknął z gniewem głos z
wnętrza szarego samochodu, które już po chwili mknęło w stronę
Pontiaca.
Srebrny
pojazd jechał z zawrotną szybkością, ledwo dając radę na
zakrętach, podczas gdy zdezorientowani nastolatkowie wykrzykiwali do
siebie:
-
Jack, co się dzieje?! - wykrzyknęła Carly.
-
Nie mam pojęcia!
-
Widziałam ten samochód pod twoim domem!
-
Nie wiem, skąd on się tam wziął! Po prostu tam stał, a później..
Nie
zdołał dokończyć zdania, gdyż całym pojazdem nagle zarzuciło.
Nastolatkowie obejrzeli się i ujrzeli szary samochód, jadący tuż
za Pontiaciem. Po chwili uderzył on w tył srebrnego auta, którym
zarzuciło po raz kolejny.
-
Nie możesz jechać szybciej?! - wykrzyknął Jack do deski
rozdzielczej samochodu, co chwila odwracając się i spoglądając na
ścigający ich pojazd. W pewnym momencie przypatrzył się przodowi
auta i zauważył, nawet pomimo ciemnych szyb, iż za kierownicą nie
siedzi nikt, a ona obraca się samoczynnie. Momentalnie odwrócił
się w stronę deski rozdzielczej Pontiaca i zauważył, iż również
jego kierownica porusza się bez niczyjej pomocy.
-
CO JEST GRANE?! - wrzasnął z goryczą i przerażeniem, a Carly
spojrzała na niego równie przerażona i zdezorientowana.
-
Hmm... Nie poddajesz się, co? - zagadnął głos w szarym
samochodzie. - Zobaczymy, czy TO dasz radę wytrzymać!
Pojazd
odrobinę oddalił się od Pontiaca, po czym podjechał do niego z
lewej strony. Chwilę później zrównał się z nim, a następnie
uderzył go całym swoim bokiem. Srebrnym autem zarzuciło nieco w
bok, lecz zaraz wyrównało ono tor jazdy. Szary samochód jednak
uderzył powtórnie.
-
Masz za swoje, nędzna podróbo samochodu! - krzyknął głos z
wnętrza pojazdu.
Uderzył
po raz trzeci, a wtedy lewą szybę Pontiaca przecięło spore
pęknięcie. Nastolatkowie w środku krzyknęli, a głos w Pontiacu
odezwał się z furią w głosie:
-
O nie, teraz przegiąłeś!
Samochód
nagle przyspieszył, wciskając Jacka i Carly w fotele. Poskutkowało
to jednak, gdyż już kilka chwil później zostawił za sobą daleko
w tyle szary pojazd. Niedługo potem delikatnie skręcił i wjechał
na pobliski plac budowy, po czym podjechał do żółtej koparki i
zatrzymał się.
-
Wysiadajcie, szybko! - powiedział do nastolatków, otwierając oboje
przednich drzwi. - Ukryjcie się i proszę was: nie mówcie nikomu o
tym, co zobaczyliście. Ani o mnie - dodał po chwili.
Jack
i Carly bez słowa wysiedli z pojazdu, wciąż oszołomieni tym, co
działo się przed kilkoma minutami. Nawet gdy srebrny samochód
odjeżdżał, zagłębiając się wśród maszyn i zaczątków
budowli, z ich twarzy wciąż nie znikał szok, połączony ze
zdziwiniem i zaintrygowaniem.
-
Co.. co to było? - zapytała Carly Jacka.
-
Nie wiem i chyba nie chcę wiedzieć - odpowiedział Jack, odwracając
się na pięcie.
Gdy
Carly również się odwróciła, zatrzymał ją nagle ręką. Carly
natychmiast spojrzała się w stronę wjazdu na plac, gdyż usłyszała
warkot silnika. I rzeczywiście, na plac właśnie wjeżdżało szare
auto.
-
Za koparkę, szybko! - szepnął Jack, po czym oboje podbiegli do
tylnej części maszyny i schowali się za nią.
Tymczasem
szary samochód wjeżdżał na plac, stopniowo zwalniając.
-
Gdzie tym razem się schowałeś, ptaszyno? - zapytał głos w
pojeździe.
Samochód
ostrożnie jechał przez plac, jakby sprawdzając, czy za każdą
kolejną budowlą bądź maszyną nie chowa się to, czego szukał -
srebrny Pontiac, podobnie jak on jeżdżący bez kierowcy i umiejący
mówić. Jechał tak przez kilka minut, zaś Jack i Carly uważnie go
obserwowali. Gdy uznali, że jest już wystarczająco daleko, by
mogli uciec, wybiegli zza koparki i zaczęli kierować się w stronę
wjazdu na plac, gdy nagle usłyszeli dźwięk gwałtownie
uruchamianego silnika. Obejrzeli się, sądząc, że to szary
samochód zmierza w ich kierunku, jednak ten wciąż był odwrócony
do nich tyłem. Nie byli pewni, co się dzieje, gdy nagle zza
konstrukcji przypominającej rampę, znajdującej się kilkanaście
metrów przed szarym autem, wyskoczył Pontiac, unosząc się
zadziwiająco wysoko w górę. Wówczas stało się coś, czego
nastolatkowie nigdy w życiu by się nie spodziewali - srebrny pojazd
zaczął się rozkładać. Drzwi i koła nagle zaczęły zmieniać
swoje położenie, a w ich ślad szły kolejne, coraz to mniejsze
części. Każda z nich przemieszczała się, powoli formując coś o
humanoidalnym kształcie. Stopniowo zaczął powstawać tors. Drzwi i
tył samochodu zaczęły formować dziwne struktury, przypominające
kikuty kończyn, które po chwili rozwinęły się tak, że można
było określić, które z nich to nogi, a które ręce. Wreszcie z
korpusu wysunęła się okrągła, mająca dziwne wyrostki z tyłu
srebrna głowa. Całej tej przemianie towarzyszyło mnóstwo
osobliwych dźwięków, zaś wszystko działo się w przeciągu kilku
sekund. Jack i Carly nie byli w stanie wyłapać jej szczegółów,
zwłaszcza, że cały ten proces rozegrał się na tle okrągłej,
pomarańczowej tarczy Słońca, przez co patrzyli pod światło,
niemniej jednak byli zdumieni tym, co widzieli.
Istota
obróciła się w powietrzu o sto osiemdziesiąt stopni, po czym
wylądowała z łoskotem na ziemi, zwrócona przodem do nastolatków.
Ci odwrócili się i ujrzeli coś, w co ciężko im było z początku
uwierzyć. Przed nimi znajdował się srebrny, wysoki na kilka metrów
robot. Oboje otworzyli szeroko buzie ze zdumienia. Tymczasem robot
wstał, po czym złożył ręce do gardy i spojrzał się wrogo na
szary pojazd, znajdujący się kilkanaście metrów przed nim.
Nastolatkowie stali w osłupieniu, wciąż patrząc się na robota.
Nie mogli pojąć, jak coś takiego może zmienić się w tak mały
pojazd. Ani tego, w jaki sposób może się w niego zmieniać. Z
zamyślenia wyrwał ich odgłos silnika. Gdy odwrócili się, ujrzeli
szary samochód, obracający się do nich przodem. Chwilę później
pojazd, podobnie jak Pontiac, zaczął się przemieniać. W
odróżnieniu jednak od poprzedniej transformacji, tą mogli
dokładniej zaobserwować. Choć szok i tak nie pozwalał im dojrzeć
wielu szczegółow, ujrzeli, jak drzwi samochodu stopniowo
przekształcają się w struktury przypominające ręce, a maska i
przednia szyba przesuwają się w dół. Okna uniosły się wysoko,
zaś podwozie i tył samochodu zaczęły formować nogi. Pomiędzy
nimi dostrzegli mnóstwo maleńkich części, które również się
przemieszczały. Nagle z obszaru, znajdującego się nad maską,
wynurzyła się szara głowa. Po kilku chwilach przed nastolatkami
stanął drugi robot. Był jednak zupełnie inny, niż ten pierwszy -
miał znacznie bardziej złowrogi wygląd, a wrażenie to mogły już
sprawiać same kolory robota - szary, mający tu i ówdzie
ciemniejsze odcienie, do tego elementy w kształcie ostrzy, wystające
z różnych miejsc na korpusie i ramionach, łącznie z długimi,
ostro zakończonymi szybami na plecach i szponami na rękach. Całość
podkreślały jarzące się na czerwono ślepia, którym towarzyszył
podstępny uśmiech. Po chwili robot wstał i wyprostował się. Był
mniej więcej tak wysoki, jak ten stojący za nastolatkami. Spojrzał
się na niego złowrogo, a srebrny robot uczynił to samo. Przez
następne kilka sekund mierzyli się wzrokiem, a Jack i Carly
patrzyli się na przemian to na jednego, to na drugiego, nie mogąc
zrozumieć, co się dzieje. Z ich twarzy wciąż nie znikało
zdumienie.
-
Proszę, proszę, żółtodziób postanowił się ujawnić.. -
zagadnął drwiąco szary robot, masując sobie lewe przedramię w
miejscu, gdzie znajdowało się wgniecenie. - Szczerze mówiąc nie
wiem, po co to zrobiłeś, mały, skoro zaraz i tak z powrotem się
schowasz.
Szary
robot zaśmiał się, zaś na twarzy jego srebrnego rywala pojawił
się grymas wściekłości.
-
Swoją drogą nie sądziłem, że Autoboty bronią ludzi... Aż tak
nisko upadliście?
Czerwonooki
robot ponownie się zaśmiał, zaś srebrny robot zwrócił się do
nastolatków:
-
Uciekajcie!
Jack
i Carly kiwnęli jedynie głowami, po czym bez chwili wahania zaczęli
biec w stronę wjazdu na plac.
-
Nigdy nie zrozumiem, dlaczego zawsze bronicie słabszych... -
powiedział szary robot dość ignoranckim tonem. - I do tego
organicznych... Skoro takich powinno się unicestwić, bo są nic nie
wartymi robakami.
-
Nie zasługują na to, by ginąć za naszą wojnę! - zaprzeczył
srebrny robot. - Są niewinni!
Nastolatkowie
już wybiegali poza plac, kiedy Jack nagle się zatrzymał i
odwrócił. Chciał jeszcze raz przyjrzeć się gigantom - byli
doprawdy czymś niezwykłym. Jednakże gdy tak się im przyglądał,
w głowie namnożyło mu się mnóstwo pytań. Czym są te roboty? W
jaki sposób zmieniają się w auta? Kto je stworzył? Czemu walczą
ze sobą? I, co najbardziej intrygowało Jacka, dlaczego srebrny
robot ich chronił? Bardzo chciał poznać odpowiedzi na nie
wszystkie, lecz nie był to właściwy czas, ani właściwe miejsce
na rozmyślanie.
-
Jack, chodź już! - zawołała gdzieś z tyłu Carly.
Jack,
wyrwany z zamyślenia, spojrzał na dziewczynę, potem jeszcze raz na
roboty, aż w końcu odwrócił wzrok i popędził wraz z Carly jak
najdalej od placu.
-
Żałosne.. - skomentował stwierdzenie srebrnego robota jego szary
rywal. - Ciekawe, jak długo zajmie wam zrozumienie, że bronienie
ich jest tylko stratą czasu...
-
Stratą czasu są wasze wizyty na Ziemi! I tak nic tu nie
znajdziecie!
-
Nawet nie wiesz, co zamierzamy, głupcze! Od dawna wiemy o czymś, o
czym wy nie macie najmniejszego pojęcia!
-
Tak, a niby o czym?
-
Sądzisz, że ci to powiem?
-
Wyduszę to z ciebie.
Szary
robot zaśmiał się po raz kolejny.
-
No to chodź i spróbuj! - w trakcie wypowiadania tych słów
czerwonooki robot rozłożył ręce i rozcapierzył palce, jakby
zachęcał swojego wroga. - Z chęcią bym zobaczył, co potrafisz.
Srebrny
robot nagle wydał z siebie wojenny okrzyk, po czym rzucił się w
stronę przeciwnika. W trakcie szarży wymierzał w niego prawą
pięść, a gdy był tuż przed nim, wyrzucił ją z dużą siłą do
przodu. Ten jednak bez większego wysiłku uskoczył w bok, po czym
oznajmił głośno:
-
Pudło!
Następnie
uderzył srebrnego robota otwartą ręką w tył głowy. Tamten zawył
z bólu i odwrócił się, szykując się do następnego ciosu.
-
Musisz się trochę bardziej postarać, mały! - oznajmił z
szyderczym uśmiechem na ustach szary robot.
Robot
zmieniający się w Pontiaca wymierzył przeciwnikowi kolejny cios,
jednak i tym razem tamtemu udało się go wyminąć. Zdenerwowany
jeszcze kilka razy spróbował go trafić, lecz szary robot wciąż
bez problemu wykonywał uniki. Zdawało się, iż bawi się z nim. W
pewnym momencie srebrny robot uniósł wysoko prawą nogę, chcąc
zadać rywalowi cios z boku, lecz ten chwycił ją i wyrzucił w
powietrze. Ku jego zaskoczeniu, młodzik w ostatniej chwili wybił
się drugą nogą, po czym zrobił salto do tyłu, odlatując na
kilkanaście metrów. Gdy wylądował, ponowił szarżę, a tamten
rozłożył ręce w taki sam sposób, jak na początku i czekał.
Kiedy srebrny robot był już tylko kilka metrów od wroga, wyskoczył
w górę, złożył ręce w kulę i uniósł je, wymierzając w
przeciwnika. Już miał w niego uderzyć, kiedy tamten skoczył w
przód, przez co srebrny robot uderzył w ziemię. Natychmiast
spróbował się podnieść, lecz jego przeciwnik odwrócił się i
rąbnął go pięścią w plecy. Ten upadł na kolana, a następnie
na ziemię z jękiem. Szary robot ustawił się w bojowej pozycji, po
czym rzekł z tryumfalnym uśmiechem:
-
Słabo mały, bardzo słabo.
Srebrny
robot przez kilka chwil oddychał ciężko, aż wreszcie rzekł,
oparty rękami o ziemię, wciąż zwrócony tyłem do wroga:
-
Dam ci jedną.. radę na przyszłość...
Nagle
podniósł się i odwrócił, wydając z siebie bojowy okrzyk, po
czym wymierzył przeciwnkowi potężny cios w twarz.
-
Nigdy! - krzyknął, uderzając przeciwnika jeszcze raz. - Nie mów!
Na mnie! MAŁY!
Z
każdym okrzykiem zadawał szaremu robotowi kolejne ciosy, zaś przy
ostatnim okrzyku uderzył go z całej siły w klatkę piersiową.
Tamten zawył z bólu, a następnie poleciał kilkanaście metrów w
tył i rąbnął plecami o niewielki murek, niszcząc go i upadając
po jego drugiej stronie. Srebrny robot wyprostował się i z zdumioną
miną spojrzał się w stronę leżącego wroga, zaskoczony
rezultatem. Stał przez kilka chwil, aż wreszcie jego rywal się
poruszył. Wyciągnął ręce i złapał nimi fragmenty murku, po
czym powoli podniósł się ze wściekłą miną.
-
Koniec zabawy, żółtodziobie! - krzyknął, gdy stawał na nogi.
Nagle
ruszył ku srebrnemu robotowi z furią w oczach. Tamten miał już
wykonać unik, lecz zanim to uczynił, przeciwnik wymierzył mu
potężny cios w twarz. Poleciał kilka metrów do tyłu, a gdy się
zatrzymał, zachwiał się, zanim zdołał złapać równowagę. Jego
wróg wykorzystał to i podciął go, a gdy wylądował na ziemi,
tamten natychmiast go złapał, po czym uniósł wysoko nad głową i
rzucił w pobliski metalowy słup. Srebrny robot uderzył o niego
plecami z taką siłą, że z kilku części jego ciała posypały
się iskry. Po chwili upadł na ziemię z łoskotem twarzą w dół.
Przez kilka sekund leżał tak, aż wreszcie spróbował się
podnieść, jednak był tak obolały, że udało mu się unieść
jedynie górną część torsu, po czym oparł się na łokciach.
Czuł się, jakby po jego ciele przebiegały iskierki bólu. W
istocie, tu i ówdzie przeskakiwały po nim jasnoniebieskie iskry.
-
Już wiesz, co się stanie, gdy ze mną zadrzesz - powiedział zimnym
głosem szary robot. - A teraz wybacz, ale mam jeszcze jedną sprawę
do załatwienia.
Po
chwili odwrócił się w stronę wjazdu na plac budowy i zaczął
biec, a następnie przemienił się w szare sportowe auto z
czerwonymi szybami i odjechał w tym samym kierunku, w którym poszli
Jack i Carly. Srebrny robot zdołał tylko odprowadzić go
nieprzytomnym wzrokiem. Chciał wstać i ścigać wroga, jednak był
na to za słaby. Tymczasem w szarym samochodzie pokrętło od radia
przestawiło się o kilka kanałów niżej, po czym robot przemówił:
-
Tu Sideways. Potrzebny mi most.
W
domu nieopodal ktoś rozsunął rolety w oknie. Była to dorosła,
czarnowłosa kobieta, z uśmiechem witająca wschód słońca i
nucąca jakąś wesołą melodię. Otworzyła okno, a następnie
oparła się o parapet i przez chwilę przyglądała się życiodajnej
gwieździe. W końcu wyrwała się z zamyślenia, po czym sięgnęła
nieco poniżej okna i wzięła do jednej ręki ozdobny talerz, zaś
do drugiej niewielką ścierkę i zaczęła nią pocierać ozdóbkę.
Nagle gdzieś na zewnątrz rozległ się odgłos silnika, podobny do
tego, jaki wydają pojazdy używane na torach wyścigowych.
Zaciekawiona kobieta wyjrzała przez okno i ujrzała pędzący szary
samochód z czerwonymi szybami. Sekundę później usłyszała bardzo
osobliwy dźwięk - przypominał on odgłos wystrzału broni
laserowej, połączony ze stłumionym chlupnięciem. Spojrzała się
w stronę, z której dobiegał ów dźwięk i ujrzała coś
niezwykłego - zielony portal z białym centrum, którego brzegi
wirowały, niczym krańce malstromu na morzu. Na twarzy kobiety
pojawiło się zdumienie. Spojrzała się raz jeszcze na szare auto,
które jednak nie zatrzymało się, gdy portal się pojawił, a wręcz
przeciwnie - zdawało się, że samochód jeszcze bardziej
przyspieszył. W końcu wjechał w portal, który kilka sekund
później zamknął się, posyłając na boki zielone mgiełki, a te
już po chwili rozpłynęły się w powietrzu. Kobieta upuściła
nagle talerz. Na jej twarzy malowało się teraz nie tylko zdumienie,
lecz także przerażenie. Tymczasem w srebrnym robocie, wciąż
leżącym na ziemi, wezbrała złość na widok szarego samochodu
wjeżdżającego w portal. Warknął i uderzył pięścią w podłoże.
C.D.N.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz