wtorek, 21 lutego 2017

"More Than Meets the Eye, Część 2" - fragment I

Prozy ciąg dalszy - poniżej zamieszczam fragment kolejnego odcinka Transformers: Universe, analogicznie zatytułowanego More Than Meets the Eye, Część 2. Może być o tyle ciekawszy, że akcja powoli się w nim zawiązuje ;) Enjoy!

MORE THAN MEETS THE EYE, CZĘŚĆ 2 (fragment I)

   Srebrny Pontiac jechał długą drogą, przecinającą wielką, jałową równinę na dwie mniejsze, z których każda była ograniczona masywnymi skalnymi zboczami. Mknął z zawrotną szybkością, nie zwracając uwagi na otaczający go kanion. Jedynym, na czym się teraz skupiał, było wspomnienie niedawnej walki z szarym robotem i jej wynik. Wciąż nie mógł opanować złości na samego siebie za to, że dał się tak łatwo pokonać tamtemu.
Zgniótł mnie jak robaka, powiedział do siebie w myślach. Jak mogłem mu na to pozwolić? Może i nie był łatwym przeciwnikiem, ale zbyt szybko dałem mu się sprać. Może gdybym...
Zaczął rozważać w myślach, co mógł zrobić źle w trakcie tego pojedynku, a także co mógłby zmienić, by pokonać rywala. Po dłuższej chwili uznał, że zbyt łatwo dał się ponieść emocjom. Za łatwo dał się sprowokować. A co go sprowokowało? Zwykłe wyzwiska i drwiny tamtego, który najwyraźniej wiedział, jak go podejść.
Dałem się sprowokować. Jak dziecko!
Jeszcze bardziej wzrosła w nim złość na siebie i nienawiść do szarego robota. Gdy tak jednak rozmyślał nad tym, co tamten mówił, przypomniał sobie jedno zdanie, którego sens bardzo go intrygował.
O czym niby wiedzą Cony, a czego nie wiemy my?, zapytał samego siebie. Wiedziałem, że coś kombinują, ale wygląda na to, że nie tylko chcą coś zrobić na Ziemi...Zamierzają też coś wykorzystać przeciwko nam..ale..co?
Nie miał jednak więcej czasu na rozmyślanie, gdyż właśnie podjeżdżał do ogromnego zbocza, przed którym droga rozchodziła się na boki. Samochód nie zatrzymał się - jedynie odrobinę zwolnił. Wiedział, że ściana skalna, która przecinała drogę kilkadziesiąt metrów dalej, nie jest tak naprawdę tym, na co wygląda. I rzeczywiście - kiedy zbliżał się do niej, pojawiła się w niej długa na dziesięć metrów pionowa linia. Nagle zaczęła się ona rozszerzać, powoli odsłaniając wielki, metalowy właz. Chwilę później właz podążył jej śladem, stopniowo ukazując prowadzące w głąb zbocza przejście. Gdy Pontiac podjechał do ściany, właz niemal całkowicie się rozszerzył, a auto wjechało do środka. Niedługo potem otwór w skalnej ścianie zaczął się z powrotem zamykać. Robot jechał teraz przez długi, wyłożony sporymi betonowymi płytami tunel, który zdawał się ciągnąć w nieskończoność. Po kilku dłuższych chwilach dojechał jednak na jego drugi koniec. Nie znajdowała się tam żadna jaskinia. Było tam natomiast coś, co nie miało racji bytu we wnętrzu zbocza - wielka, przypominającą wojskową, baza. Miała imponujące rozmiary - było to zapewne spowodowane wielkością znajdujących się w niej różnego rodzaju dziwacznych urządzeń i komputerów. Te ostatnie stały pośrodku olbrzymiego hallu na metalowym bloku. Przy bloku tym umieszczony był panel z dwoma przełącznikami. Opierał się o niego biały robot. Miał on na torsie i kończynach czerwone pasy, lecz ich środkowy odcinek był zielony. Na jego głowie znajdowało się coś w rodzaju metalowego grzebienia, wyglądającego niczym wyprofilowana sztabka srebra. Rozmawiał on z innym, wyższym o kilka metrów zielono-białym robotem z pokaźnymi naramiennikami, przypominającymi kształtem połówki kokpitu helikoptera.
Kiedy Pontiac wjechał do bazy, dwa roboty stojące przy panelu z przełącznikami spojrzały się w jego stronę. Po ich zniecierpliwionych minach można było wywnioskować, że oczekiwały swojego srebrnego towarzysza już od dłuższego czasu. Ten podjechał bliżej nich, po czym transformował się, a kiedy to uczynił, biały robot wyprostował się i zagadnął go:
- No, nareszcie! Gdzie żeś był tyle czasu?
- Miałem mały problem - odrzekł srebrny bot, podchodząc do kompanów. - Natknąłem się na jakiegoś Cona...
- Cona? - zapytał z zaskoczeniem w głosie zielono-biały robot. - Więc ten sygnał, który odebrałem rano, był...
- Prawdziwy, tak. I nie dość, że ten drań bez żadnych skrupułów pokazywał się za dnia, to jeszcze próbował skrzywdzić ludzi i..
- Tylko mi nie mów, że interweniowałeś..
- A co miałem zrobić? - żachnął się srebrny robot. - Nie mogłem pozwolić, żeby ich dopadł! Musiałem ich chronić.. Choć niestety nie obyło się bez pogawędki z nimi..
- Co takiego?! - wrzasnął z niedowierzaniem biały bot.
- Nie miałem wyjścia! Koniec końców i tak dali mi słowo, że nikomu o mnie nie powiedzą..
- Mówiłem ci, żebyś nie łamał rozkazu Optimusa! - odparł podniesionym głosem robot z szerokimi naramiennikami.
- Nie zrobiłbym tego, gdyby to nie było konieczne!
- Powinniśmy powiadomić o tym Optimusa - zasugerował już spokojniejszym głosem biały bot.
- A gdzie jest?
- Na misji zwiadowczej z Ironhidem.
- Więc nawiąż z nim kontakt przez radio - powiedział zielono-biały robot. - Opowiem mu o tym Conie i o kontakcie z ludźmi. Czegoś takiego nie możemy odkładać na później.
Robot z grzebieniem nacisnął kilka wirtualnych przycisków na ekranie jednego z wielkich komputerów, gdy nagle odezwał się srebrny bot:
- Jest jeszcze coś. W trakcie naszej walki Con powiedział mi, że "wiedzą o czymś, o czym my nie mamy najmniejszego pojęcia"...
- Nie podoba mi się to. - odparł z niepokojem biały robot, gdy wcisnął ostatni przycisk. - Wygląda na to, że jednak nie bez powodu odwiedzają Ziemię..
- Ale o co może im chodzić?
- Nie mam pojęcia - ale cokolwiek by to nie było, musimy się jak najszybciej tego dowiedzieć - mówiąc to, bot z grzebieniem nacisnął jeszcze jeden przycisk, po czym zwrócił się do swojego zielono-białego towarzysza: - Dobra, Sky, łączę cię z Optimusem.
Na ekranie komputera pojawiła się prosta, żółtawa linia. Chwilę później w bazie rozległ się szum, wraz z którym linia zaczęła drgać. Trwał on kilka sekund, a potem przerwało go krótkie piknięcie. Wówczas robot z szerokimi naramiennikami odezwał się, przybliżając się do monitora:
- Optimusie, tu Skyhammer, mamy problem.
- Cóż to za problem, Skyhammer? - zapytał niski, nieco stłumiony głos, dochodzący od strony ekranu.
- Jakiś Decepticon znowu pojawił się w mieście i tym razem odważył się zaatakować ludzi. Jazzowi udało się jakoś z nim uporać, ale niestety ludzie dowiedzieli się, kim jest naprawdę...
- Jak do tego doszło?
Tym razem odpowiedział Jazz, podchodząc nieco bliżej ekranu:
- Przypadkiem - zaczął z zakłopotaniem. - Gdy jeszcze ukrywałem się jako samochód, odezwałem się do nich, bo musiałem ich przekonać, żeby do mnie wsiedli - inaczej nie ucieklibyśmy przed tym Conem. Ale w końcu doszło do walki z nim i siłą rzeczy musiałem się przemienić, a wtedy wszystko wyszło na jaw...
- Jazz, ujawnianie swojej prawdziwej formy nie było najrozsądniejszym wyjściem - odparł głos, którego posiadacza nazwano wcześniej Optimusem. Jazz ze skruszonym wzrokiem spuścił głowę. - Czy ludziom coś się stało?
- Na szczęście nie.
- Przynajmniej jedną rzecz zrobiłeś dobrze - wtrącił z pretensją w głosie biały robot.
- Nie ma powodów, by karcić Jazza, Wheeljack - odezwał się Optimus. Kiedy przemawiał, linia na ekranie komputera falowała naprzemian ku górze i dołowi. - Nasz zwiadowca jest jeszcze młody i musi się jeszcze wiele nauczyć.
- Optimusie! - uniósł się gniewem robot, nazwany Wheeljackiem. - Jacyś ludzie dowiedzieli się dzisiaj przez niego o naszym istnieniu, a ty mi mówisz, że nie ma powodów, by go karcić?
- Zamiast szukać winnych, powinniśmy chronić tych, którzy na pewno są niewinni - odpowiedział spokojnie Optimus.
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- Jeżeli Decepticony dowiedzą się, że ci ludzie mieli z nami kontakt, ich życie może być w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Dlatego musimy ich jak najszybciej sprowadzić do bazy i uświadomić o zagrożeniu.
- Skoro już i tak wiedzą, że istniejemy, to czemu by nie? - zgodził się Skyhammer.
Z twarzy Wheeljacka można było wyczytać, że nie jest zbyt przekonany co do tego pomysłu. Ostatecznie jednak, po chwili namysłu, odparł:
- Dobrze, to co mamy robić?
- Wyślijcie Jazza z powrotem do miasta - odrzekł Optimus. - Niech odnajdzie tych ludzi i przyprowadzi tutaj. Ja i Ironhide postaramy się do tego czasu wrócić.
- Dlaczego akurat mnie? - zapytał oburzony Jazz.
- Ponieważ ciebie ci ludzie już znają - odpowiedział mu Skyhammer, odgadując myśli Optimusa.
- Sprowadźcie też wszystkie Autoboty do głównego hallu.
- Tak zrobimy. Do zobaczenia w bazie, Optimusie!
Wheeljack nacisnął jeden z większych przycisków na ekranie komputera, a kiedy to uczynił, linia, falująca wcześniej od niskiego głosu Optimusa, zniknęła. Chwilę później odwrócił się do Jazza i powiedział:
- No. To teraz wiesz, co masz robić.
- Rany.. - westchnął ze zrezygnowaniem srebrny robot.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz