niedziela, 11 czerwca 2017

"More Than Meets the Eye, Część 3" - fragment VII

Kolejny fragment opowiadania Transformers: Universe. Tym razem pora na wielką bitwę pomiędzy frakcjami Autobotów i Decepticonów. Enjoy!

MORE THAN MEETS THE EYE, CZĘŚĆ 3 (fragment VII)

Optimus odjął dwa palce od skroni i powoli opuścił rękę. Rozejrzał się raz jeszcze po kopalni, podobnie jak reszta wciąż będąc pod wrażeniem ogromu złoża.
- A więc po to tu przybyły - podsumował Ironhide z wrogim tonem, składając lewą rękę w pięść.
- Nie chodziło im ani o żadną pozostałość z Cybertronu, ani nawet o nas - dodała Arcee - Przyciągnął je tutaj energon.
- Ale skąd wzięła się tutaj cała jego kopalnia? - spytał z niedowierzaniem Bumblebee.
- Wygląda na to, że Decepticony wyprzedzają nas nie tylko w liczbie i uzbrojeniu - odrzekł Optimus - lecz również w wiedzy, którą musiały zdobyć jeszcze na Cybertronie.
- Ale energon TUTAJ? - zapytał znów żółty robot - Na Ziemi? Poza naszym małym złożem pod bazą nigdy nie znaleźliśmy żadnego innego, a tu nagle okazuje się, że na sąsiednim kontynencie była cała góra energonu! Jak mogliśmy jej nie wykryć?
- Widocznie Ziemia skrywa więcej tajemnic, niż przypuszczaliśmy.
Bumblebee nic już nie powiedział. Cała drużyna zamilkła na dłuższą chwilę, a w międzyczasie każdy z Autobotów znów zaczął badać wzrokiem jaskinię, podziwiając jej rozmiary. Nie były one jednak jedynym, co je zadziwiało w górze. Pierwszym, co rzucało się w oczy, było światło słoneczne, oświetlające kopalnię. Roznosiło się ono równomiernie po całym wnętrzu góry i było niemal tak jasne, jak na zewnątrz, pomimo, że jedyne jego źródło znajdowało się wysoko nad Autobotami - tam, gdzie w powietrzu unosił się statek Decepticonów. Nie to jednak najbardziej zdumiało Autoboty. We wnętrzu kopalni bowiem było, jak to wcześniej określił Optimus, podejrzanie spokojnie, bo choć nigdzie nie spostrzegły żadnego z Decepticonów, dobrze wiedziały, że jeszcze niedawno musiały tu one przebywać - wszędzie znajdowały się wózki wypełnione kryształami energonu - stojące lub przewrócone - porozrzucane narzędzia i świeżo wydobyty surowiec, leżący tu i ówdzie w większych lub mniejszych kawałkach. Innymi słowy kopalnia wyglądała tak, jakby ktoś, kto pracował tu od dłuższego czasu, dopiero co przerwał pracę i odszedł w pośpiechu.

Przez pewien czas nikt się nie poruszył. W powietrzu dało się wyczuć napięcie.
- Coś cicho - odezwał się w końcu Jazz.
W istocie, w całej jaskini panowała kompletna cisza. Nie przerwało jej nawet jedno najdelikatniejsze stąpnięcie, które mogłoby zostać wywołane przez podkradającego się Decepticona. Autoboty również nie zamierzały stawiać jakichkolwiek kroków, chcąc wychwycić najdrobniejszy szmer, najdrobniejszy szelest, mogący zdradzić pozycję ich wroga.
- Za cicho - powiedział powoli Ironhide, spoglądając gdzieś w bok.
Jazz zamyślił się na chwilę, a następnie odwrócił i dostrzegł wystający ze ściany spory kryształ energonu. Zaczął iść w jego stronę swobodnym krokiem.
- Cóż - zaczął, o dziwo niesamowicie spokojnym tonem - Przynajmniej możemy trochę pozwiedzać - sprawdzić, jak dużo jest tu energonu...
Podszedł wreszcie do niebieskiego, migocącego kryształu i schylił się nieco. Jego twarz dość wyraźnie odbijała się w półprzezroczystej, lecz dość porysowanej powierzchni minerału, która, z powodu załamania światła, lekko ją zniekształcała.
- Albo upewnić się, czy jest dobrej jakości - kontynuował, przeglądając się w krysztale niczym w lustrze.
Uśmiechnął się do siebie zawadiacko i zastrzygł dwukrotnie elementami w kształcie brwi nad oczami.
- Na twoim miejscu nie byłbym taki spokojny - powiedział Ironhide.
- Dlaczego? - Jazz odwrócił się do kompana - Chwilowo Cony nam nie zagrażają, prawda?
- Śmiem wątpić! - odezwał się nagle zimny, złowieszczy głos.
Cała piątka natychmiast zwróciła swój wzrok na pierwsze piętro kopalni, skąd ów głos dochodził. Nie zobaczyły tam nikogo, lecz już po chwili jego posiadacz postąpił kilka kroków naprzód, oznajmiając swoje przybycie potężnymi odgłosami uderzeń wielkich stóp o metalową powierzchnię. Wreszcie ukazał się on Autobotom - ogromny, barczysty robot z krwistoczerwonymi oczami, w których tliła się nienawiść, lecz także jakaś dziwna, przewrotna satysfakcja. Jego widok napawał je zarówno podziwem, jak i grozą. To był on - ten, którego oczekiwały najbardziej przez te wszystkie lata i ten, którego najbardziej się obawiały.
- Megatron! - oznajmił Optimus z wrogością, po czym przyjął bojową postawę.
Reszta Autobotów poszła jego śladem. Jazz szybko doskoczył do towarzyszy, by wraz z nimi znów utworzyć formację koła.
- Autoboty.. - odrzekł z nienawiścią Megatron.
Przywódca Decepticonów schylił się, a następnie wyskoczył w górę. Wylądował z łoskotem kilkanaście metrów przed Autobotami, wzbijając niewielką chmurę pyłu. Następnie dumnie się wyprostował i rzekł:
- Cóż za niespodzianka, Optimusie. Któż mógłby przewidzieć, że okoliczności naszego pierwszego po tylu stelar-cyklach spotkania będą aż tak sprzyjające!
- W istocie, Megatronie - odpowiedział chłodno Optimus - Nie byłem w stanie wyobrazić sobie lepszej okazji do unicestwienia cię, niż tu i teraz.
- Optimusie - zaczął pozornie pobłażliwym tonem Megatron - Dlaczego od razu mamy przechodzić do destrukcji? Nie sądzisz, że po tak długim czasie powinniśmy.. wyjaśnić parę spraw?
Lider Decepticonów spojrzał na Autoboty przenikliwym, podstępnym wzrokiem.
- Właściwie - odparł Optimus - mógłbyś nam parę spraw wyjaśnić. Wyjaśnij nam, jak nas znalazłeś na tej planecie. Dlaczego napadałeś na ludzi? I skąd wiesz o tej kopalni?
Megatron zachichotał szyderczo.
- Na pewne pytania nigdy nie powinieneś poznać odpowiedzi, Optimusie. Mogę Ci jedynie powiedzieć, że swój sukces zawdzięczam tobie i twoim Autobotom.
Te słowa uderzyły w Autoboty niczym potężny cios pięścią, a Megatron doskonale o tym wiedział. To była jego taktyka - starał się złamać ich ducha walki. Cokolwiek Autoboty nie mogłyby powiedzieć o przywódcy Decepticonów,  musiały mu przyznać jedno - był prawdziwym mistrzem w operowaniu słowem. Bez względu na to, jakie były jego intencje i bez względu na to, czy mówił prawdę, czy nie, jego słowa zawsze trafiały do rozmówcy. Tak było i tym razem - świadomość tego, że to same Autoboty mogły przyczynić się do odnalezienia kopalni energonu i terroryzowania ludzi, nawet o tym nie wiedząc, napawała je goryczą. Starały się jednak odepchnąć od siebie tę myśl. Nie dały po sobie poznać, że coś w nich pękło. Lata doświadczeń nauczyły je, że przed wrogiem trzeba okazywać niezłomność, nieważne, jak bardzo jest się zrozpaczonym. Każdy z nich wpatrywał się jedynie w Megatrona, obserwował każdy jego ruch, lecz pomimo wzmożonej czujności, trudno im było powstrzymać emocje, jakie nimi targały - spotkanie z wrogiem po tylu latach było bowiem dość ważną, mogącą zadecydować o wszystkim chwilą. Wszyscy cierpliwie czekali na to, co zrobi przywódca Decepticonów.
- A teraz - powiedział nagle - skoro już mam to wszystko, nie pozostaje mi nic innego, jak splądrować górę, a później, być może i cały ten nieszczęsny świat.
- Prędzej zginiemy, niż damy ci zniszczyć Ziemię! - zaprotestował Ironhide.
Twarz Megatrona wykrzywił okropny grymas.
- Widzę, że bardzo wam spieszno do tej śmierci. Skoro tak bardzo tego chcecie, możemy od razu przejść do bardziej drastycznych.. sposobów witania się.
Nagle w całej jaskini, jak na niewypowiedzianą komendę, rozległy się odgłosy ładowanych karabinów, które, zwielokrotnione przez echo, brzmiały razem niczym huk z armaty. Autoboty rozejrzały się i wówczas spostrzegły, że zza każdej skały, zza każdego porzuconego wózka i z każdej wnęki w ścianie wynurzają się decepticońscy żołnierze, wymierzający w nich gotowymi do wystrzału działami. Również na wyższych piętrach kopalni jeden po drugim wychylały się ku nim czarne roboty, które ustawiały się wzdłuż krańców platform tak, by formować olbrzymie okręgi. Gdziekolwiek Autoboty się nie obejrzały, z wszelkich możliwych rogów i zakamarków wychodziły Decepticony, a każdemu wrogowi towarzyszył dźwięk uruchamianego działa. Jazz spojrzał w bok i dostrzegł za pobliską skałą Sidewaysa, mierzącego do niego i Bumblebee. Gdzieś w górze rozbrzmiał pisk orła - to Laserbeak pikował ku Autobotom, a gdy już do nich dolatywał, przetransformował się w niewielki śmigłowiec, wysuwając dwa gatlingi spod małych turbin. Wkrótce zatrzymał się tuż nad Autobotami. Nagle wszystko ucichło. Drużyna zamarła. Wokół niej stała teraz cała armia wrogich robotów, z których każdy był uzbrojony i mógł w każdej chwili ich zabić. Były dosłownie wszędzie, od dna kopalni aż po jej ostatnie piętro. Nic nie wskazywało na to, by Autoboty miały jakąkolwiek szansę ucieczki - na straży wszelkich pomniejszych tuneli stali żołnierze, a wejście, które same zrobiły, znajdowało się zbyt daleko, by mogły się do niego dostać. Cała drużyna zdała sobie sprawę, że się przeliczyła. Chcieli uderzyć w serce armii Decepticonów, tymczasem sami zostali schwytani przez nią w pułapkę. Teraz stali pośrodku jaskini, zdani na łaskę żołnierzy, a raczej ich wodza, na którego rozkaz czekały. W kopalni wciąż panowała cisza, przerywana jedynie brzękiem turbin Laserbeaka, krążącego nad Autobotami.
- To nie był dobry ruch - szepnęła Arcee do Ironhide'a.
Jazz, cały zesztywniały, zaczął kroczyć tyłem w stronę wejścia. Nie oddalił się nawet o kilka metrów, kiedy coś ogromnego wylądowało za nim z łoskotem. Trzęsący się młody robot powoli podniósł głowę i zobaczył pochylonego nad nim uśmiechniętego złowieszczo Stascreama.
- Bu! - powiedział, a właściwie niemal wyszeptał komandor Decepticonów.
Jazz z krzykiem odskoczył i wrócił do reszty, już odwrócony w stronę wroga. Starscream podniósł ku niemu transformujące się przedramię, by już po chwili mierzyć w niego wielkim działem. Jazz wpatrzył się w nie z przerażeniem.
- Nie jesteście już teraz tacy odważni, co? - powiedział nagle Megatron, zwracając się do wszystkich Autobotów - Zdajecie sobie zapewne sprawę, że kiedy już skończę, będziecie musieli opuścić tę planetę. Daje wam jednak możliwość wyboru - możecie odlecieć z niej na moim statku, gdzie zginiecie okrutną, powolną śmiercią w jego salach.. Albo dołączycie do mnie i pomożecie mi zakończyć moje dzieło, dzięki czemu będziecie mogli spokojnie odejść, nie będąc ściganymi przez moich żołnierzy.
- Dzieło? - zapytała z ironią Arcee - Dzieło czego? Dzieło splądrowania i zniszczenia?
- Mniej więcej - odrzekł chłodno Megatron - A jeśli się nie zgodzicie, zacznę jego tworzenie od was.
- Wtedy my będziemy musieli uczynić to samo z tobą, Megatronie - powiedział równie chłodno Optimus.
- Czyżby, Optimusie? Rozejrzyj się - jesteście otoczeni przez potężną decepticońską armię. Jakie szanse ma wasza piątka w starciu z setkami moich żołnierzy?
Optimus nie odpowiedział. W tym właśnie tkwił problem - nie mieli żadnych szans.
- Ponawiam więc moje pytanie - podjął po krótkiej pauzie lider Decepticonów - Dołączycie do mnie? Czy mam was od razu zgładzić?
Nim którykolwiek z Autobotów zdążył odpowiedzieć, w bark Megatrona uderzyła wiązka światła. Kilka kolejnych trafiło żołnierzy stojących za nim, zaś w niego wymierzono dwie następne, przed którymi zdołał się jednak zasłonić ręką. Autoboty spojrzały w górę. To Jetfire i Skyhammer lecieli im na ratunek, zasypując Decepticony gradem pocisków. Te bez wahania zaczęły strzelać w ich stronę, jednak obaj zręcznie wymijali kolejne wiązki. W końcu Skyhammer transformował z okrzykiem:
- Nadchodzę!
Następnie wylądował, wgniatając jednego z żołnierzy w ziemię. Bez chwili zastanowienia wymierzył cios w twarz innemu, a Jetfire również wylądował i wbiegł w Decepticony stojące nieopodal. Optimus postanowił wykorzystać chwilowe zdezorientowanie wrogów.
- Autoboty! - rzekł, po czym zasunął na usta metalową osłonkę, szczelnie zakrywającą dolną połowę jego twarzy - Atak!
Cała piątka naziemnych Autobotów przemieniła swoje przedramiona w działa i zaczęła ostrzeliwać Decepticony naokoło.
- Zniszczyć ich! - rozkazał Megatron, a żołnierze także rozpoczęli ostrzał.
Autoboty już po chwili rozdzieliły się, rzucając się w wir walki. Rozpętała się prawdziwa bitwa. Każdy z niebieskookich robotów walczył na swój sposób. Bumblebee rzucił się między kilku żołnierzy, a następnie poczęstował jednego z nich ciosami w twarz i mostek. Gdy przeciwnik się cofnął, żółty Autobot wymierzył kolejnemu Decepticonowi potężnego kopniaka w głowę i natychmiast odwrócił się, by uderzyć czającego się za nim żołnierza lewym sierpowym. Arcee z kolei przeskoczyła nad jednym z żołnierzy, po czym wysunęła z prawej ręki ostrze i wbiła je w plecy przeciwnika. Wyciągnęła je z jego ciała, kiedy inny Decepticon zamachnął się, by ją uderzyć. Ona jednak wykonała unik, błyskawicznie wysunęła ostrze z drugiej ręki i wbiła je w gardło Decepticona. Wróg padł, a Arcee odwróciła się do kolejnego żołnierza, zamierzającego się na nią. W ostatniej chwili zablokowała jego cios, odepchnęła go i szybko obróciła się ku następnemu Decepticonowi, któremu rozcięła klatkę piersiową. Tymczasem Ironhide strzelił dwoma potężnymi pociskami w dwóch żołnierzy i wbiegł w sporą ich grupę. Lufą wielkiego działa ogłuszył najbliższego wroga, powalając go na ziemię, po czym złapał za głowy dwóch innych i zderzył ich nimi z taką siłą, że zmiażdżył ich twarze. Odrzucił martwe Decepticony i ruszył w głąb armii nieprzyjaciela. Skyhammer zaś uderzył dwukrotnie pięścią kolejnego przeciwnika, a następnie wysunął z prawej ręki długie ostrze, którym rozciął jeden po drugim karabiny dwóch innych żołnierzy. Zamachnął się i odciął trzeciemu rękę, po czym wysunął z lewego przedramienia niewielkie działo i z bojowym okrzykiem zaczął ostrzeliwać najbliższy szpaler wrogów. Jazz natomiast zasypał jednego z nich ciosami, po czym cofnął się nieco i zaczął strzelać ze swojego działa. Decepticony posłały ku niemu kilka pocisków, lecz on zwinnie je wyminął, robiąc dwukrotny przewrót w bok. Klęcząc na jednym kolanie wznowił ogień, gdy nagle rzucił się na niego Sideways. Razem z nim przetoczył się w tył, a w trakcie wytracania impetu został przez niego wgnieciony w ziemię. Wreszcie się zatrzymali i szary robot przygwoździł rękami Autobota do podłoża.
- Stęskniłeś się? - rzekł nagle z podstępnym uśmiechem i jakby głodem w oczach.
- Wiesz.. - Jazz udał zastanowienie, a następnie odpowiedział spokojnie: - Chyba nie bardzo.
Po chwili z bojowym okrzykiem zderzył się głową z Decepticonem i zrzucił go z siebie, po czym sam na niego wskoczył.

                                                     ***
Tymczasem Optimus strzelał do kolejnych wrogów, posuwając się naprzód i powoli torując sobie drogę do Megatrona. Trafiły w niego dwa pociski, jednak nie przejmował się tym zbytnio - on właśnie wymierzył dwa kolejne w wodza Decepticonów. Megatron osłaniał się naprzemian to jedną, to drugą ręką. Po chwili Optimus przetransformował swoje przedramiona, po czym zaczął biec w stronę przeciwnika. Odepchnął dwóch stojących mu na drodze żołnierzy, a kiedy był już naprawdę blisko, przemienił prawą rękę w długi miecz. Megatron, widząc to, podskoczył i przetransformował się w odrzutowiec. Optimus skoczył ku niemu z mieczem nad głową, ale zanim sięgnął lidera Decepticonów, wróg wystrzelił w górę, wykonując w powietrzu drobną ewolucję. Przywódca Autobotów wylądował ciężko na ziemi, wbijając w nią swój miecz. Szybko wyprostował się i ujrzał, jak Megatron dolatuje do najwyższego piętra kopalni, a następnie transformuje się i biegnie gdzieś w jego głąb. Patrzył się tam przez chwilę, kiedy nagle jakiś pocisk trafił go w bark. Natychmiast rzucił się z mieczem na najbliższego Decepticona.

                                                     ***            
W innej części jaskini strzały i ataki żołnierzy dzielnie odpierał Jetfire, który po krótkiej defensywie zamachnął się toporem i rozciął na pół jednego z nich. Następnie zaczął walczyć z trzema kolejnymi. Nagle jakaś wiązka trafiła go w sam środek pleców. Jetfire upadł z jękiem na jedno kolano, po czym raptownie się odwrócił. To Starscream wymierzył w niego strzał.
- Jetfire! - powiedział ze złowrogim uśmiechem, unosząc działo.
- Starscream! - odrzekł Jetfire z nienawistną miną.
- Trochę stelar-cykli minęło..
- Mogło minąć jeszcze więcej.
Starscream prychnął.
- Nic się nie zmieniłeś - stwierdził, kiwając przecząco głową.
- Zaraz zmienię ci nieco twarz! - ryknął Jetfire, a następnie rzucił się na Decepticona.
Zamachnął się na niego toporem, lecz ten szybko zablokował cios działem.

                                                     ***
Bitwa rozgorzała na dobre. Pociski latały we wszystkie strony, nie zawsze trafiając we wrogów. Tu i ówdzie dało się słyszeć szczęk broni, a co pewien czas wśród walczących decepticońskich żołnierzy rozbrzmiewał bojowy okrzyk Autobota, który je właśnie rozgramiał. Od czasu do czasu w ściany jaskini uderzały też ich martwe bądź półżywe ciała, z łoskotem opadające na ziemię i posyłające w powietrze snop iskier. Niektóre Autoboty dostrzegały kątem oka swoich towarzyszy, walczących nie tylko o kopalnię, lecz także o życie - Decepticony niemal przytłaczały je swoją ilością, ledwo dając im szansę na obronę czy atak. Jakby tego było mało, cały czas ostrzeliwali ich żołnierze z wyższych pięter, z których część właśnie ku nim zeskakiwała. Jazz również zauważył gdzieś Arcee, zwinnie unikającej kolejnych ciosów nieprzyjaciół i co pewien czas wymierzającą im zabójcze cięcie ostrzem, a także Skyhammera, który wskoczył na pierwsze piętro kopalni i zaczął szlachtować strzelające do jego kompanów Decepticony. Młody Autobot bardzo chciał im pomóc, lecz nie był w stanie - sam właśnie walczył z Sidewaysem. Szary Decepticon popchnął go na pobliską skałę, a następnie przemienił prawą rękę w piłę tarczową i rzucił się na rywala. Jazz wykonał unik, przez co broń Sidewaysa wbiła się w skałę, po czym uderzył wroga w dolną część torsu. Sideways warknął z bólu, lecz szybko wyciągnął piłę i zamachnął się nią na Jazza. Autobot zrobił kolejny unik, a jego przeciwnik zamachnął się raz jeszcze. I tym razem srebrny robot uniknął odcięcia kawałka zbroi, po czym szybko przemienił rękę w działo, przyłożył je do klatki piersiowej Decepticona i wystrzelił. Strzał odrzucił Sidewaysa na parę metrów, ale już po chwili przetransformował on piłę w rękę i znów zaczął biec w stronę Autobota. Już do niego dobiegał i zamierzał się na niego pięścią, kiedy Jazz nagle ją złapał. Drugą ręką sam chciał przyłożyć Decepticonowi, lecz ten również zablokował jego cios. Oba roboty zaczęły się siłować.  
Kilkanaście metrów dalej Bumblebee odpierał ataki kilku żołnierzy jednocześnie. Naprzemiennie parował ich ciosy i kontratakował, a kiedy jeden z nich zawahał się chwilę, uderzył go w twarz i pchnął nogą w klatkę piersiową. Nagle coś strzeliło mu kilka razy w plecy. Odwrócił się i zobaczył Laserbeaka, który w trybie śmigłowca strzelał do niego z niewielkich gatlingów. Żółty robot skoczył w bok, unikając paru kolejnych pocisków, a następnie sam zaczął ostrzeliwać Decepticona. Ten zręcznie wymijał jego strzały, aż w pewnym momencie gwałtownie ruszył ku Autobotowi, obracając się wokół własnej osi i transformując. Nim Bumblebee zorientował się, co się dzieje, wielki mechaniczny ptak rzucił się na niego z piskiem, lądując ciężko na jego ramionach, a następnie złapał go i uniósł w górę. Przeleciał z nim parę metrów, po czym rzucił go w najbliższą grupę żołnierzy. Bumblebee wylądował na plecach z jękiem, odbijając się dwa razy od ziemi. Natychmiast obrócił się na bok, ale zanim zdołał się podnieść, jakiś Decepticon wymierzył mu potężnego kopniaka w bok, znów posyłając go na ziemię z okrzykiem bólu. Zaraz potem otrzymał kolejny cios w drugi bok, przy którym jęknął jeszcze głośniej. Szybko się jednak ocknął. Przewrócił się na klatkę piersiową i podciął Decepticona, który kopnął go jako drugi. Ten upadł na ziemię, a wtedy Autobot rzucił się na niego i zaczął okładać pięściami. Nagle inny żołnierz złapał go za barki, po czym odciągnął od towarzysza i rzucił na ziemię. Nachylił się nad Bumblebee'm i uderzył go dwukrotnie w twarz. Niedaleko żółtego robota stał Ironhide, który strzelał do zmierzających w jego stronę Decepticonów. Po chwili spojrzał w bok i dostrzegł grupkę żołnierzy znęcających się nad Bumblebee'm. Bez zastanowienia wystrzelił w ziemię, odrzucając daleko w tył oddział znajdujący się przed nim i pospieszył na pomoc młodzikowi. Rozpędził się i wyskoczył w górę. Wylądował z łoskotem, wgniatając jednego z Decepticonów w ziemię potężnym ciosem, a zanim reszta żołnierzy zdążyła zareagować, ogłuszył jednego z nich kolejnym uderzeniem pięści. Następnie szybko obrócił się, złapał innego żołnierza za głowę i rzucił nim w stojącego obok, wykonując silny zamach. Ostatni z nich chciał zaatakować czarnego robota od tyłu, lecz ten natychmiast obrócił się i niemal przez ramię zastrzelił wroga. Kiedy Bumblebee'emu już nic nie groziło, wziął go pod ramię i pomógł mu wstać.
- Nic ci nie jest? - zapytał.
- Trochę mnie poobijali. Ale żyję - dodał z uśmiechem żółty Autobot.
Następnie Bumblebee przetransformował swoje ręce w działa i wraz z Ironhidem zaczął strzelać do Decepticonów naokoło.

                                                            ***
Optimus walczył sam na sam z wielką grupą żołnierzy, niszcząc jednego po drugim. Choć minęło wiele lat, odkąd ostatni raz stanął twarzą w twarz z Decepticonami, jego doświadczenie i umiejętności bojowe pozwalały mu teraz bez trudu odpierać ich ataki. Robił to tak zręcznie i precyzyjnie, że jego styl walki przypominał taniec. Przebił jednego z żołnierzy mieczem, po czym szybko wyciągnął go i zadał cios kolejnemu wrogowi. Odepchnął go, a następnie odwrócił się do innego żołnierza i kopnął go z półobrotu. Strzelił do dwóch następnych, lecz jakiś inny wskoczył mu na plecy, złapał za szyję i zaczął podduszać. Optimus chwycił go za głowę i rzucił z impetem na ziemię. Bez zastanowienia uniósł nogę i spuścił ją z dużą siłą na twarz Decepticona, miażdżąc jego głowę. Chwilowo nie będąc atakowanym, Optimus wyprostował się i spojrzał w górę, na najwyższe piętro kopalni. Wiedział, że Megatron wciąż tam jest. Wiedział również, że musi się do niego za wszelką cenę dostać. Spuścił nieco wzrok, rozejrzał się i poszukał najdogodniejszego miejsca, by wskoczyć na pierwsze piętro. Znalazł je niemal od razu - niemal naprzeciwko niego znajdowało się malutkie wzniesienie, które ułatwiało skok. Na jego drodze jednak stało kilku żołnierzy.  Przemienił obie ręce w działa i z bojowym okrzykiem zaczął biec w stronę wzniesienia. Decepticony już wymierzały karabiny w jego stronę, lecz kiedy on był tuż przed nimi, skoczył, przelatując nad wrogami i zasypując je gradem pocisków. Kilka z nich zadało poważne obrażenia czarnym robotom. Optimus wreszcie wylądował i wbiegł na wzniesienie. Niemal w biegu schylił się i wyskoczył w górę, po czym wylądował na metalowej platformie, tworzącej pierwsze piętro. Natychmiast rzuciło się na niego kilka Decepticonów. Szybko przetransformował działa w miecze i w parę sekund rozprawił się z nimi, ostatniemu przebijając tors. Kiedy żołnierz padł, Optimus uniósł głowę i dostrzegł wysoko nad sobą kolejną metalową platformę. Jej dosięgnięcie nie było łatwym zadaniem, ale lider Autobotów nie miał czasu na rozważania. Przemienił działa w ręce, po czym schylił się najniżej jak tylko mógł, napiął mechaniczne ścięgna i po kilku chwilach wystrzelił w górę. Kiedy od krawędzi platformy dzieliło go parę metrów, wyciągnął przed siebie ręce. W końcu dosięgnął ją i złapał, zaciskając na niej mocno palce. Już miał się podciągnąć, lecz nagle oberwał w plecy i bark kilkoma pociskami. W następnej sekundzie jeden z nich trafił go w rękę. Optimus z jękiem puścił krawędź platformy, a kiedy wisiał na drugiej ręce obrócił się i zobaczył Laserbeaka, który w pewnej odległości od niego strzelał niewielkimi działkami, wystającymi tuż spod jego skrzydeł. Zanim ptak zdążył wymierzyć kolejny strzał, trafiło w niego kilka wiązek laserowych. Zerknął w dół i dostrzegł Arcee, mierzącą do niego z niższego piętra, po czym zaczął z charakterystycznym piskiem pikować w jej stronę. Tymczasem Optimus z trudem złapał trafioną ręką krawędź, a następnie zaczął się bujać. Kiedy był już wystarczająco rozbujany, machnął nogami w tył, wygiął ciało w łuk i wylądował na platformie. Odwrócił się w stronę pola bitwy. Spojrzał w górę i dostrzegł, że ma do pokonania jeszcze trzy piętra. Ich przejście wymagałoby mnóstwo czasu. Czasu, którego Optimus nie miał. Musiał działać jak najszybciej, jeśli miał dopaść Megatrona. Przyłożył dwa palce do skroni i powiedział przez radio:
- Jetfire!
W ostatniej chwili zdołał uchylić się przed wielką, czerwoną wiązka światła, wystrzeloną w jego stronę. Trafiła ona w ścianę tuż za nim.
- Potrzebuję twojej pomocy!
Jetfire zaś walczył na dnie jaskini ze Starscreamem. Odparował jego cios, a następnie sam zamachnął się toporem. Starscream zablokował jednak jego broń działem, lecz Autobot już przymierzał się, by uderzyć go po raz kolejny - tym razem w twarz. Decepticon był szybszy - odepchnął topór Jetfire'a i wymierzył mu potężny cios działem w podbródek. Jetfire puścił topór i odleciał na kilkanaście metrów, lądując na ziemi z hukiem. Z trudem uniósł przednią część ciała, kiedy nagle usłyszał głos Optimusa:
- Musisz pomóc mi dostać się na ostatnie piętro kopalni!
Jetfire spojrzał na Starscreama i uśmiechnął niczym cwaniak.
- Jeśli pozwolisz.. - powiedział, a następnie przetransformował się i wzniósł ponad wrogiem.
- Nie pozwalam! - odrzekł wściekle Starscream, który także przemienił się w cybertroński odrzutowiec i poleciał za Autobotem.
Obaj zaczęli się wznosić, a Starscream strzelał do Jetfire'a wszystkim, czym tylko mógł. Jetfire starał się wymijać jego pociski, wznosząc się po spirali, by jak najszybciej dotrzeć do Optimusa. Przywódca Autobotów zaś stał na drugiej platformie, wypatrując towarzysza. Wreszcie go zauważył, a wtedy Jetfire wykonał gwałtowny zakręt. Był już bardzo blisko Optimusa, gdy nagle powiedział przez radio:
- Optimusie, teraz!
Bez chwili wahania Optimus cofnął się, a następnie rozpędził i skoczył przed siebie. Wydawało się, że zacznie spadać, lecz w ostatniej chwili Jetfire podleciał pod lidera, który wylądował na nim. Optimus zachwiał się, ale szybko złapał równowagę i wraz z Jetfirem zaczął się wznosić ku górze.
- Prime?! - ryknął Starscream, który przyspieszył na widok przywódcy Autobotów.
Jetfire również nieco przyspieszył, cały czas lecąc po spirali, by jak najszybciej dolecieć do ostatniego piętra. Optimus wyprostował obie ręce i trzymał je mniej więcej w poziomie, by utrzymać równowagę na chyboczącym się samolocie. Dzięki delikatnym skrętom Jetfire'a Autobotom udawało się wyminąć większość strzałów Starscreama, za wszelką cenę próbującego trafić Optimusa. Obaj sukcesywnie zbliżali się do ostatniej, najwyżej położonej platformy. Im bliżej niej byli, tym bardziej Jetfire przechylał się na lewo, chcąc jeszcze bardziej zwiększyć swoją prędkość. Optimusowi coraz trudniej było utrzymać równowagę, szczególnie, że z dołu co jakiś czas dolatywały do niego odbite przez jego towarzyszy bądź źle wymierzone pociski Decepticonów. Wreszcie dolecieli pod samą platformę, a Jetfire przechylił się niebezpiecznie na bok i zawołał:
- Proszę bardzo!
Optimus natychmiast skoczył, lądując z metalicznym brzękiem na platformie, zaś Jetfire wzniósł się nieco ponad nią, po czym wykonał gwałtowną ewolucję i zaczął pikować w dół. Starscream, cały czas strzelając, podążył jego śladem.
Lider Autobotów, nie podnosząc się, spojrzał w bok. I dostrzegł tego, którego szukał. Megatron zdawał się gdzieś iść, lecz nagle zatrzymał się w pół kroku. Zerknął przez ramię na Optimusa, który powoli się podniósł i powiedział:
- Megatronie!
Jego głos rozbrzmiał na całym piętrze niczym dzwon. Panowała tu kompletna cisza, przerywana jedynie brzękiem ogromnych silników wznoszącego się kilkadziesiąt metrów nad nim statku Decepticonów. Poza nim i Megatronem nie było tu nikogo.
- Optimus! - odparł z pogardliwym tonem wódz Decepticonów, odwracając się do wroga - Widzę, że zrobisz wszystko, by zgasić moją iskrę.
- Niczego nie pragnę bardziej, Megatronie - Optimus wysunął z prawej ręki miecz, nie spuszczając wzroku z przeciwnika - A ty, jak widzę, ropaczliwie próbujesz ją ochronić.. Czyżbyś bał się walki?
Megatron roześmiał się w głos.
- Ja? Skądże. Po prostu czekałem na odpowiedni moment. Na odpowiedni moment do tego, by zmieść was, Autoboty, z powierzchni ziemi raz na zawsze! - dodał, przyjmując bojową pozycję.
- To niewątpliwie kiedyś nastąpi - odrzekł Optimus, wysuwając miecz z drugiej ręki - Lecz nie dziś!
Wydał z siebie okrzyk i zaczął biec w stronę Megatrona. Ten również wysunął z ręki długie ostrze i zamachnął się nim na zbliżającego się Optimusa. Przywódca Autobotów zrobił to samo i obaj przywódcy zderzyli się mieczami. Po chwili Optimus zepchnął na bok ostrze przeciwnika, wykonał szybki obrót i ciął z góry drugim mieczem. Megatron zablokował broń przedramieniem wolnej ręki, a następnie odepchnął i kopnął Autobota z półobrotu w klatkę piersiową. Kopniak odrzucił Optimusa na kilka metrów, lecz ten znów rzucił się na Megatrona. Tym razem ciął z boku, lecz lider Decepticonów odparował uderzenie. Zaraz potem wykonał szybką serię ciosów - uderzył z prawej, z góry, a następnie spróbował pchnąć Megatrona w klatkę piersiową. Megatron jednak sparował wszystkie cięcia i sam zaczął wymierzać ciosy - dwukrotnie ciął na skos, po czym gwałtownie się obrócił i uderzył z boku, robiąc potężny zamach. Optimus z trudem zablokował dwa pierwsze uderzenia, zaś przy ostatnim zachwiał się. Zanim odzyskał równowagę, Megatron zamachnął się na niego po raz kolejny. Tym razem Optimus nie dał za wygraną. Wykonał unik i sam ciął we wroga. Nastąpiła długa wymiana ciosów - raz po raz jeden z liderów atakował, drugi zaś blokował uderzenie i wymierzał kontratak. Obaj próbowali wszystkiego, co tylko możliwe - cięli z boków, na skos, z góry, z dołu, pchnęli. Nierzadko wykonywali ten sam cios w tym samym momencie, a z każdym uderzeniem po piętrze rozchodził się szczęk krzyżowanych broni, któremu towarzyszyło stękanie walczących. Ich pojedynek wyglądał niezwykle. Przywódcy obu frakcji ścierali się ze sobą - dwa mechaniczne olbrzymy walczyły o losy świata, nie chcąc za wszelką cenę dopuścić, by wygrał ich oponent. Było to istne starcie tytanów. W pewnym momencie obaj uderzyli mieczami z taką siłą, że żaden z nich nie był w stanie odepchnąć rywala. Ich ostrza się skrzyżowały i zaczęli się siłować. Spojrzeli na siebie wzajemnie ze skupioną, lecz wrogą miną.
- I co, Optimusie? - zapytał nagle Megatron z wysiłkiem - Nadal uważasz, że nie uda mi się dzisiaj was zniszczyć raz na zawsze?
- Ani dzisiaj - odpowiedział Optimus, wsuwając miecz przy wolnej ręce - Ani w żadnym innym dniu!
Wymierzył pięść w twarz Megatrona i uderzył w nią z całej siły. Liderem Decepticonów rzuciło w tył, a kiedy ten próbował wyhamować, przechylił się w przód, o mało nie upadając na twarz. W ostatnim momencie zdołał zaprzeć się rękami o ziemię. Natychmiast podniósł głowę i spojrzał wściekle na Optimusa, który już przymierzał się do zadania kolejnego ciosu. Megatron ryknął z wściekłości, po czym raptownie wstał i zaczął biec w stronę przywódcy Autobotów. Obaj liderzy machnęli mieczami, a w powietrzu znów rozbrzmiał szczęk zimnej stali.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz