środa, 18 stycznia 2017

Jak to się zaczęło...

Pierwszy formalny wpis na stronie, więc wypadałoby napisać o czymś ważnym. Nie chcę tak po prostu wrzucać tu swoich tekstów - chciałbym, żebyście najpierw trochę mnie poznali. W końcu wszystko ma swój początek, swoją genezę. Ten blog również. Właściwie jest on tak naprawdę kwintesencją całej mojej dotychczasowej twórczości. Dlatego zanim zacznę tu cokolwiek zamieszczać, chciałbym przybliżyć Wam moją przygodę z pisaniem i wyjaśnić, jak to wszystko się zaczęło.

Jak łatwo się domyślić, zaczęło się od czytania książek. Już od najmłodszych lat znajdowałem w czytaniu przyjemność, której wtedy nie byłem w stanie uzasadnić. Nie ograniczałem się do żadnych konkretnych gatunków czy... typów książek. Potrafiłem przeczytać dosłownie wszystko - powieści science fiction, dla młodzieży, obyczajowe, nie stroniłem także od lektur szkolnych. Uwielbiałem nurkować w te fikcyjne lub półfikcyjne światy i chociaż na jakiś czas odcinać się od rzeczywistości.

Nadszedł czas, kiedy uznałem, że i ja powinienem stworzyć własną powieść. Zresztą nie ukrywajmy - większość z nas myślała o tym na pewnym etapie życia, a część nawet podjęła jakiekolwiek kroki w tym kierunku. Rzecz w tym, że u mnie stało się to już w wieku 12 lat. Wówczas to, zainspirowany mnóstwem filmów o dinozaurach, których swego czasu byłem wielbicielem, podjąłem się napisania swojej pierwszej książki, poświęconej właśnie tym prehistorycznym gadom. Co z tego, że fabuła była niemal zerżnięta z Parku Jurajskiego (który wtedy był moim ulubionym filmem science fiction, jeśli nie ogólnie), a narracja przypominała reportaż. I tak się cieszyłem, bo po raz pierwszy napisałem coś własnego. Jednak otrzymawszy ogółem niezbyt przychylne uwagi na jej temat, rok później postanowiłem napisać ją od nowa. Było już nieco lepiej - trochę bardziej rozbudowałem opisy, ale to wciąż nie było to. Całość wciąż przypominała fabularny, niezbyt oryginalny reportaż. Spędziłem jednak przy tym trochę czasu, więc uznałem, że to mój pierwszy większy projekt i że taki już będzie jego ostateczny kształt. Stwierdziłem też, że skoro to pierwsza historia, jaką w ten sposób przedstawiłem, to czemu by nie pociągnąć jej dalej? Zainspirowało mnie to do stworzenia całej trylogii, a za kontynuację zacząłem się brać niemal natychmiast. Osobiście mniej mi się podobała, bo była krótsza i jakaś taka mniej ciekawa. Pamiętam jednak, jak babcia zaczytywała się w tych "książkach" i bardzo mnie chwaliła za to, jak się do nich przykładam. Rodzice zresztą również uważali, że ich ogólny zamysł i historia są ciekawe, ale muszę popracować nad stylem i opisami.

Choć trzecia część nigdy nie powstała, pierwsze pochwały na temat mojej, że tak powiem, twórczości dały mi potężnego kopa do działania. W gimnazjum zacząłem myśleć nad innymi powieściami - był to czas, kiedy powoli stawałem się kreatywnym pisarzem. Chciałem, żeby tematyka moich książek obracała się wokół science fiction, a nierzadko wokół prehistorycznych stworzeń, więc snułem coraz to bardziej nieprawdopodobne (czasem wręcz absurdalne) fabuły o spotkaniach ludzi z nieistniejącymi lub już nieistniejącymi istotami. Był to także czas mojej literackiej płodności - tworzyłem wtedy dużo krótszych lub dłuższych opowiadań, osadzonych w uniwersum Bionicle, którym bardzo się wówczas interesowałem i które tematycznie nie odbiegało tak bardzo od moich pozostałych pomysłów.

W połowie gimnazjum jednak coś zaczęło się zmieniać...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz