niedziela, 5 lutego 2017

"More Than Meets the Eye, Część 1" - fragment I

Trochę czasu minęło od wstawienia ostatniego posta (który swoją drogą jakoś nie najlepiej wyszedł), ale nie martwcie się - mam dla Was dobrą nowinę. Oto nadszedł czas, kiedy wreszcie będziecie mogli zobaczyć coś z mojej prozy. Tekst, o którym mówimy, zaczął być tworzony w okresie liceum i jest pierwszym tego rodzaju, który jest wart pokazania. To opowiadanie typu fan fiction, pierwotnie mające liczyć wiele odcinków i skupione wokół tematyki Transformers. Nigdy go nie dokończyłem i dokańczać nie zamierzam, ale to, co napisałem, czyli trzyczęściowy wstęp, z jak największą przyjemnością Wam zaprezentuję. A ponieważ wyszło tu masę tekstu, spodziewajcie się w najbliższym czasie mnóstwa postów z kolejnymi jego fragmentami. Poniżej możecie przeczytać pierwszy fragment pierwszego odcinka, zatytułowany More Than Meets the Eye, Część 1. Nie jest to co prawda odzwierciedlenie mojego obecnego stylu, ale całe to opowiadanie tworzyłem na przestrzeni lat, więc myślę, że z czasem zauważycie znaczące zmiany w nim ;) Enjoy!

MORE THAN MEETS THE EYE, CZĘŚĆ 1 (fragment I)

Nad przedmieściami Colorado Springs zawitało słońce. Powoli wznosiło się nad horyzontem, oświetlając małe, kolorowe domki i kręte uliczki jedną po drugiej, niczym olbrzymi feniks, zwiastujący nadejście nadzieji. Był to w istocie piękny widok. Sam wschód słońca nadawał osiedlom specyficzny klimat - można było odnieść wrażenie, iż w każdym z domków kryje się jakaś tajemnica, coś niezwykłego, coś, co tylko czeka na to, by to odkryć.

W istocie przedmieścia kryły w sobie jakąś tajemnicę. Często dochodziło tu do dziwnych zdarzeń, których przyczyn nikt nie potrafił zrozumieć i wyjaśnić - szczególnie w nocy, kiedy bywało niewielu świadków. Ci, którzy jednak owymi świadkami byli, mówili o dość niecodziennych rzeczach - o tajemniczych samolotach, krążących nad miasteczkiem, dziwnych odgłosach i światłach dochodzących z najciemniejszych zakamarków i uliczek, a także o tajemniczych śladach stóp, którym często towarzyszyły uszkodzone światła uliczne i popękane chodniki. Krążyły różne plotki na ten temat - że stoi za tym jakaś zorganizowana grupa przestępcza, bądź wojsko, które przeprowadza eksperymenty bez wiedzy społeczeństwa, albo, co było najbardziej absurdalne - istoty pozaziemskie.

Choć tamtejsza noc była spokojna, za dnia miało wydarzyć się coś, co nie tylko dałoby powód do wymyślania kolejnych, coraz to dziwaczniejszych historyjek - miało także zmienić życie miasteczka raz na zawsze. Gdzieś wysoko nad osiedlami, wśród chmur, unosiła się jedna z ich przyczyn - wielki, zielono-biały, dość osobliwy helikopter, latający po okręgu niczym sęp krążący wysoko nad padliną. Wyglądało na to, że lata w ten sposób od dłuższego czasu. Niespodziewanie w jego kokpicie rozległ się donośny głos:
- No i, Jazzy, warta skończona.
- Taa, wiem - odezwał się w radiu znużony, nastoletni głos. - Przypomnij mi, czemu nie możemy patrolować miasta za dnia?
- Bo ludzie nie mogą nas zobaczyć! Zawarliśmy umowę z rządem, pamiętasz? Nie możemy sobie tak po prostu latać czy jeździć, gdy wszyscy dookoła będą się na nas gapić! Wolę już nie myśleć, co by było, gdyby zobaczyli nas w naszych prawdziwych formach... A wśród ludzi wieści szybko się roznoszą. Te mamy tylko na wypadek gdyby nas zobaczyli, a poza tym to najlepszy sposób poruszania się po tej planecie.
- Mimo wszystko z chęcią bym im się poprzyglądał...
- Zapomnij o tym. Z resztą, mamy teraz inne rzeczy na głowie.
- Że niby co, Cony? Naprawdę nie rozumiem, czego obawia się Optimus... Patrolujemy ten teren od dawna i jakoś nigdy nie natknęliśmy się na żadnego z nich.
- Akurat tak się składa, że w ciągu kilku ostatnich tygodni Cony siedem razy pojawiły się w tym miasteczku. Ciebie musiało nie być na tych wartach, ale ja razem z Hidem i Jetem nieustannie je widywaliśmy.
- Nawet jeśli, to co robią na Ziemi? Oprócz nas nie ma tu chyba nic, co by je interesowało..
- Kto wie, co one kombinują. Cokolwiek by to nie było, musimy je znaleźć i się tego dowiedzieć.
- Ale my możemy działać jedynie w nocy... A co, jeśli one zaczną działać za dnia?
- Miejmy nadzieję, że do tego nie dojdzie.
- No cóż.. Znalazłeś w nocy coś ciekawego?
- Dwa megacykle temu odebrałem dziwny odczyt gdzieś w okolicach gór, ale po krótkim czasie zniknął.. Sprawdziłem to, ale nic podejrzanego nie zauważyłem.
- Nie podoba mi się to.
- Ostatnio odbieramy takie coraz częściej... Wygląda na to, że coś szykują.
- Może jednak powinniśmy zostać?
- Póki nie jest to koniecznością, nie powinniśmy łamać rozkazów Optimusa. Najpierw wróćmy do bazy, a potem zdecydujmy wraz z innymi, co dalej.
- Ok, Sky. Na wszelki wypadek bądź w kontakcie.
- Będę. Do zobaczenia za dwadzieścia cykli.
Helikopter gwałtownie zawrócił, po czym zaczął lecieć po linii prostej w kierunku Gór Skalistych. Tymczasem gdzieś w dole jedną z ulic jechał srebrny sportowy samochód, w którego wnętrzu ktoś przemawiał do siebie.
- Nie kapuję. Czego Cony chcą na Ziemi? Przecież tu nie ma niczego, co by je mogło przyciągniąć... Chyba, że ludzie. Ale do czego byliby im...
Zamilkł, gdy nagle czujniki wewnątrz samochodu zaczęły odbierać dziwny sygnał z jakiegoś obiektu w pobliżu.
- To dziwne...
Samochód skręcił i jechał przez kilka minut po prostej drzodze, po czym jeszcze raz skręcił, aż wreszcie dotarł to miejsca, z którego dochodził sygnał. Wówczas zahamował gwałtownie i zatrzymał się tuż przy krańcu murku, otaczającego jeden z pobliskich domów. Po chwili cofnął się odrobinę do tyłu.
- A niech mnie! - zawołał głos wewnątrz auta na widok tego, co było źródłem sygnału.
Po drugiej stronie ulicy stał samochód. Na pozór nie był on niczym szczególnym - jedynie szarym sportowym pojazdem z czerwonymi szybami i ciemnymi pasami tuż przy podwoziu. Jednak posiadacz głosu w srebrnym aucie wiedział, że nie był to zwykły samochód - było to coś, czego nie spodziewał się tu ujrzeć i czego wolałby tu nigdy nie spotkać.
- A więc to prawda... Cony są na Ziemi. Myślałem, że się ukrywają... Muszę mieć go na oku.
Srebrny pojazd zaczął się powoli cofać. Tymczasem lusterka szarego samochodu ustawiły się tak, że obejmowały ukrywające się za rogiem auto.
- No proszę, ptaszyna wylazła z gniazda... - odezwał się wewnątrz szyderczy, nieco gardłowy głos. - Zobaczmy, co potrafi. Pora się zabawić!
Samochód nagle uruchomił się, po czym gwałtownie wykręcił i ruszył przed siebie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz